25 listopada 2013

Zatkało kakao?

W końcu stało się. Obejrzałam w kinie drugą część przygód Thora i jego wesołej kompanii z postrzelonym braciszkiem na czele. I jak zwykle w moim przypadku bywa doszłam do kilku dziwnych wniosków. A może wcale nie są tak dziwne jak mi się wydaje, ale nie chce mi się tego sprawdzać, bo czytanie zbyt dużej ilości narzekań dyskusji o tym, jaki film był, dla mnie bardzo często kończy się skutecznym zniechęceniem do danego tytułu. A wnioski są następujące... (i chyba uniknęłam w nich większych spoilerów).

Oj zatkało,a tłumacz naprawdę zasługuje na nagrodę.

14 listopada 2013

Cały świat za tę noc

W natłoku różnych wrażeń, zmęczona czytaniem kolejnych spekulacji oraz lamentów czego (być może) nie będzie, lub co (być może) pojawi się w rocznicowym odcinku, zepchnęłam Doktora na dalszy plan. Bardzo daleki plan z którego nawet trailer rocznicowego odcinka nie był w stanie go wyciągnąć. Ale czego nie byli w stanie zrobić Dziesiąty z Jedenastym, to bardzo skutecznie zrobił Ósmy. I teraz, oglądając po raz kolejny The Night of the Doctor, rozpływam się w zachwytach nad tym jaki to Doktor w wykonaniu Paula McGanna jest wspaniały, oraz jednocześnie w żalu, że w wersji wizualnej z Ósmym jest tylko film i jeden krótki mini odcinek. Ale są jeszcze słuchowiska, a Paul ma naprawdę niesamowity głos...

Preity kocha wszystkich Doktorów, ale przez pewne opowiadanie
szczególną atencją darzy Ósme wcielenie (rysunek autorstwa Adele Lorienne).

11 listopada 2013

9 listopada 2013

Książkoholik w akcji. Część I

Ponieważ zdecydowanie szybciej czytam aniżeli piszę, więc jeszcze dużo atramentu zostanie przelane zanim o większości tytułów udałoby mi się naskrobać coś nadającego się do Krainy Czarów. Dlatego też, by nie pogubić się w tym, co czytam, co już zdążyłam przeczytać, oraz tym, co obecnie „mam na warsztacie”, powstało drugie wydanie książkowego podsumowania (pierwsze można znaleźć tu). A ponieważ mój wewnętrzny książkoholik przebudził się ostatecznie i z dziką radością zabrał się do nadrabiania książkowych zaległości z ostatnich paru lat, więc trochę tego będzie.

5 listopada 2013

The Colour of Magic / Kolor magii, Terry Pratchett

Tytuł polski: Kolor magii
Tytuł oryginalny: The Colour of Magic
Seria: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 1994
Ilość stron: 208

Moją wielką miłością od zawsze było science fiction. Z dość irracjonalnych przyczyn, przez długie lata ignorowałam istnienie fantasy, uważając, że zdecydowanie to nie moja bajka. Jedynym wyjątkiem były wszelkiego rodzaju legendy i podania, które w dzieciństwie, gdy tylko odkryłam istnienie bibliotek czytałam w ilościach wręcz hurtowych. Natomiast autorskie światy z dużą ilością magii i nadprzyrodzonych zjawisk zawsze skutecznie mnie odstraszały. Szczególną niechęcią, w dużej mierze wynikającą z obejrzanego przypadkiem w telewizji fragmentu filmu, darzyłam Świat Dysku. No, bo co fascynującego może być w historii płaskiego świata, podpieranego przez cztery słonie stojące na wielkim żółwiu? Ale jak śpiewała Anna Jantar nic nie może przecież wiecznie trwać i po latach moja niczym nieuzasadniona niechęć do tego gatunku zelżała na tyle, by idea przeczytania czegoś, co jest fantastyką, ale nie jest science fiction była możliwa do realizacji. I po raz kolejny okazało się, że nie powinno oceniać się książki po okładce. A właściwie, to po obejrzanym fragmencie adaptacji.

2 listopada 2013

„Houston, mamy problem”, czyli Preity wybiera 10 ulubionych filmów

Kiedy na Planecie Kapeluszy pojawiła się lista dziesięciu ulubionych filmów Meg, stwierdziłam, że to fantastyczny pomysł i czym prędzej zabrałam się do układania własnej. I równie szybko przekonałam się, że wcale nie będzie to łatwe zadanie. Nawet przyjmując kryterium, „filmy, które zawsze z chęcią obejrzę, jeśli będą w TV” nie udało się zamknąć listy w jednej dziesiątce. Przecież z samych filmów Jackie Chana, Louisa de Funès, lub starych polskich komedii, które dość często goszczą na antenie różnych stacji, bez problemu mogłabym ułożyć Top 10. A to tylko wierzchołek góry lodowej, więc zamiast na siłę ograniczać się tylko do dziesięciu tytułów, postanowiłam zaszaleć i przygotować dziesięć dziesiątek ukochanych filmów. I tu już było zdecydowanie łatwiej...
C.D.N.