21 maja 2017

Zaplątana...

...w nitkach, włóczkach i materiałach. Pół szafy zaanektowała bawełna pospołu z filcem i za każdym razem kiedy tam zaglądam patrzy na mnie z wyrzutem domagając się nowego życia - jako przytulanka, gryzak, lub część wyposażenia dawno obiecanego domu dla lalek. Włóczki kryją się po kątach i  tylko czekają na chwilę mojej nieuwagi, by wyskoczyć z prośbą zamiany na maskotkę, sukienkę dla lalek, lub ozdobę domu. A tym wszystkim lamentom wtórują kilogramy koralików i cekinów schowane głęboko, w trosce o zdrowie i dobre samopoczucie Pana i Władcy *

Zapasy bawełny, która powoli zamienia się w maskotki i ozdoby.
Niestety tempo przemiany jest dużo wolniejsze, niż tempo pojawiania się kolejnych metrów tkaniny

Dwie półki zajęte przez filc, oraz minky. Z powodu chronicznego braku  czasu,
wszystko nadal wygląda jak w dniu zakupu.
I to jest powód mojego milczenia tu. Szukanie nowych wzorów, szycie, wycinanie, wypychanie i próby zrobienia zdjęcia, nim gotowa zabawka zniknie z mojego domu **, zajmuje mi każdą wolną chwilę, tak że na pisanie czasu zupełnie nie starcza. Ale powoli zaczynam za nim tęsknić. Mimo bardzo burzliwego początku roku, wulkan w mojej głowie ucichł i zasnął, pozwalając ponowne cieszyć się z drobnych rzeczy bez farmakologicznego wsparcia. Więc może i niedługo na Marsa zawita spóźniona wiosna...


* Walający się wszędzie filc, bawełna wystarczająco irytują Pana i Władcę
** Jak na razie w tym względzie ponoszę porażkę, za porażką i nim znajdę aparat, maskotki zazwyczaj mają już nowego właściciela