20 kwietnia 2013

Misja na Marsa: Rok pierwszy

Jak zwykle miało być zupełnie o czym innym. I miało wyglądać zupełnie inaczej, ale Wielki Grafoman ponownie urwał się ze smyczy, nijak nie dając się opanować, więc wyszło to, co wyszło.

Do pierwszej okrągłej rocznicy, kiedy to Wody Marsa wypłynęły na świat jeszcze trochę czasu zostało, ale już dziś będzie małe podsumowanie tego, co się w odmętach wód marsjańskich wydarzyło. Dlaczego? Ponieważ w wielu sytuacjach przekora to moje drugie imię, a kwiecień jest dla mnie dużo bardziej wyjątkowym miesiącem niż czerwiec, więc…

18 kwietnia 2013

Porcelanowe konwalie rosną na wschodzie…

Moje muzyczne zainteresowania są dość szerokie. Mniej więcej jak rozpiętość temperatur w naszym kraju. A wędrują takimi samymi ścieżkami, jak Tytus de Zoo udowadniający, że grosz i gospodarz mają ze sobą wiele wspólnego[1]. Inaczej mówiąc, nigdy nie wiadomo, co mi się spodoba, i w jaki sposób na to trafię.

A to taki ozdobnik, bo sam tekst bez dodatków bywa nudny. Co prawda dzisiejsze radosne bełkotanie będzie dotyczyło muzyki, ale nie mogłam się zdecydować, który utwór powinien promować niniejsze wypociny, więc padło na coś nie związanego bezpośrednio z tematem, ale mającego ciekawy teledysk.

12 kwietnia 2013

Wszystkie książki świata

Mam czytnik ebooków. Kindle. Skoro tyram na dwóch etatach, to chyba mogę pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa i luksusu. Z drugiej strony po przeczytaniu setek różnych opinii, wyszło na to, że mimo różnych wad Kindle i tak jest najlepszym wyjściem dla takiego laika w tej dziedzinie jak ja. No, więc mam Kindle od tygodnia, i świat oszalał jeszcze bardziej (o ile to było możliwe), a Merlin wykorzystał okazję i zemścił się okrutnie za próbę napisania fanfika.

3 kwietnia 2013

Jaram się...

Ale bynajmniej nie nowym odcinkiem Doktora. W sumie to nie był zły odcinek. W innych okolicznościach przyrody pewnie bym się nim zachwycała, bo ja kocham takie smaczki i różnego rodzaju nawiązania, ale chwilowo zamiast cieszyć, drażnią niczym cierń w bucie. Jedyne sensowne wyjście z tej sytuacji, to chyba chwilowe opuszczenie whoniversum, nim zapałam chęcią natychmiastowego pozbycia się wszystkiego, co się z ostatnim Doktorem wiąże.
Albo mi czołowe zderzenie z TARDIS Ósmego zaszkodziło, albo po prostu nie nadaję się do życia w stadzie.

Ale nie o tym miało być. No więc jaram się:
  • Zapowiedziami The Temptest w Shakespeare's Globe, bo Colin, bo teatr, bo w przyszłym roku wyjdzie na DVD, więc jest nadzieja, że będę mogła obejrzeć. I dzięki temu ryzyko, że któregoś dnia oświadczę zdumionej rodzinie, że wybieram się do Londynu zostało zażegnane. I teraz mogę się spokojnie zabrać za „urabianie” Pana i Władcy, żeby którąś rocznicę uczcić takim wypadem. Chociaż biorąc pod uwagę, że od trzech lat nie jestem w stanie zaciągnąć go do kina, to pewnie się tam na złote gody dopiero wybierzemy.
  • Informacjami na temat nowego sezonu The Confessions of Dorian Gray, bo wychodzi na to, że tym razem na warsztat wzięto literacki pierwowzór, więc już mi się mordka cieszy.
  • Wiosenną akcją na forum Mirriel, bo w jej ramach jak na razie powstało kilka merlinowych tekstów, w których zakochałam się od pierwszego czytania.
  • Zapowiedzią Fantastycznego Kwietnia na blogu Meg, bo w jej ramach mają pojawić się merlinowe fanfiki. I co z tego, że są dostępne na forum PBF. Każdy powód by przeczytać je kolejny raz (i napisać w końcu komentarz) jest dobry.
  • Zamówionym czytnikiem e-booków, który za kilka dni powinien trafić w moje łapki, bo oznaczać to będzie koniec wieczornych bojów o dostęp do komputera. I będę w końcu mogła spokojnie czytać fanfiki w ilościach hurtowych. I pewnie zacznę o nich pisać na blogu.