18 kwietnia 2013

Porcelanowe konwalie rosną na wschodzie…

Moje muzyczne zainteresowania są dość szerokie. Mniej więcej jak rozpiętość temperatur w naszym kraju. A wędrują takimi samymi ścieżkami, jak Tytus de Zoo udowadniający, że grosz i gospodarz mają ze sobą wiele wspólnego[1]. Inaczej mówiąc, nigdy nie wiadomo, co mi się spodoba, i w jaki sposób na to trafię.

A to taki ozdobnik, bo sam tekst bez dodatków bywa nudny. Co prawda dzisiejsze radosne bełkotanie będzie dotyczyło muzyki, ale nie mogłam się zdecydować, który utwór powinien promować niniejsze wypociny, więc padło na coś nie związanego bezpośrednio z tematem, ale mającego ciekawy teledysk.

Na początku tej historii była Laleczka z saskiej porcelany znaleziona na którymś z blogów ocenianych przez Szczyptę Krytyki. Gdzieś w umyśle kołatała się niesprecyzowana myśl, że już kiedyś tego słuchałam i nawet lubiłam, więc włączyłam. Przestałam słuchać dopiero wtedy, gdy Pan i Władca z lekką desperacją zapytał, czy nie można by włączyć czegoś innego. Więc włączyłam – drugą wersję[2], która urzekła mnie wcześniej swoim teledyskiem. Pan i Władca już się przyzwyczaił, że z moim napadami się nie wygra, tylko trzeba cierpliwie poczekać jak mi przejdzie, więc tylko z błaganiem w oczach wręczył mi odtwarzacz mp3.

Muzyka na odtwarzaczu zdecydowanie nie współgrała z moim nastrojem. W obecnym stanie ducha jedyne, czego chciałam słuchać, to utworów tak „radosnych” i „optymistycznych”, że każdy normalny człowiek po chwili zacząłby się rozglądać, za czymś, co ułatwiłoby popełnienie samobójstwa. A ponieważ ja normalna nie jestem, więc tego typu utwory nastrajają mnie wyjątkowo optymistycznie. Znaczy się najpierw ląduję w czarnej dziurze, gotowa gryźć każdego, kto się tylko niebacznie napatoczy, ale gdy tylko już osiągnę mentalne dno, to wówczas jedyna droga prowadzi do góry i stan ducha znacząco mi się poprawia.

Kulejąca zazwyczaj pamięć, tym razem spisała się wyjątkowo dobrze, wciągając z pokrytych kurzem zakamarków aż trzy propozycje. Wszystkich słuchałam po raz ostatni jakieś dziesięć lat temu, kiedy to w okresie sesyjnym potrzebowałam czegoś, co by uchroniło mnie przed rzuceniem się do Wisły. Albo popełnieniem morderstwa w akademiku[3]. A były to ni mniej ni więcej jak:
  • Zbigniew Preisner - Podwójne życie Weroniki
  • Goran Bregović – Ederlezi
  • Nigel Kennedy and Kroke – East Meets East
Teoretycznie najlepiej do tego celu nadawała się pierwsza pozycja (chociażby przez takie Van den Budenmayer - Concerto en mi mineur (SBI 152) Version de 1798), jednak w praktyce na pierwszy ogień poszły dwie pozostałe pozycje, okraszone lekkim osłupieniem, w jakie wprawił mnie fakt, że w roku pańskim 2013 Bregović skończył już 63 lata.

Tak, więc „droga na dno” rozpoczęła się przy wtórze bałkańsko-klezmerskich rytmów, ze wspólnym mianownikiem, jakim było Ederlezi, które jednakowo fantastycznie brzmiało zarówno w Goranowej, jak i Nigelowej wersji. Później przypomniało mi się, że i Kayah, to śpiewała. A jak i ta wersja mi się znudziła, to zaczęłam sprawdzać, czy innych nie ma. I okazało się, że są. Jest grecka, jest turecka, jest i serbskochorwacka w wykonaniu Bijelo Dugme, w której to zakochałam się od pierwszego usłyszenia i po upewnieniu się, że w pobliżu nikogo nie ma, radośnie darłam się z wokalistą, śpiewając pieśń na cześć konwalii:

Proljeće na moje rame slijeće
Đurđevak zeleni
Đurđevak zeleni
Svima osim meni[4]

A później przyszły inne guzikowe[5] pieśni, a ja zostałam fanką jugosłowiańskiego rocka, no bo jak można nie kochać Te noći kad umrem, Hop-cup, Bitanga i princeza, Ako Ima Boga, i wielu, wielu innych utworów z ich dorobku.


  1. Co udowadniał w następujący sposób: Grosz to pieniądz - pieniądz to forsa - forsa to grunt - grunt to ziemia - ziemia to matka - matka to anioł - anioł to stróż - stróż to dozorca - dozorca to gospodarz.
  2. Jest jeszcze trzecia wersja, z filmu Bejbi Blues, ale dla mnie to zbrodnia popełniona na tej piosence.
  3. Ja naprawdę potrafię być niebezpieczna, ale jakoś nikt nie chce mi wierzyć. Na studiach też tak było, ale po epickiej bitwie o bilety do kina, kiedy to miejsca w kolejce broniłam niczym Kmicić Jasnej Góry, część osób zmieniła zdanie.
  4. Tłumaczenie tej wersji, jak i teksty pozostałych można znaleźć w zasobach cioci Wikipedii.
  5. Bijelo dugme, Бијело дугме - (serb., chor. i bosn.) Biały guzik.
Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz