31 grudnia 2013

Postanowienia na nowy rok

I tak większości nie dotrzymam, na to nie ma najmniejszych szans, ale pomarzyć zawsze można. Tak więc, w nowym roku:
  • nie będę kupować książek, żadnych książek, bo w tym roku przekroczyłam wszelkie granice zdrowego rozsądku;
  • przeczytam przynajmniej 2% tego, co mam na czytniku i na półkach;
  • obejrzę mniej więcej tyle samo zalegających do lat na półkach filmów i seriali;
  • dokończę swoje dwa fanfiki; 
  • będę regularnie pisać na blogach;
  • napiszę wszystkie zaległe komentarze do tekstów które czytałam;
  • i nadrobię zaległości w tym co jeszcze czeka na przeczytanie;
  • będę systematycznie uczyć się angielskiego, aby opłacony kurs się jednak nie zmarnował;
  • opanuję podstawy hiszpańskiego i wyciągnę z zapomnienia rosyjski;
  • nie dam się wciągnąć w żaden nowy fandom; 
  • będę racjonalnie planować zadania, tak by nie tracić bezproduktywnie czasu;
  • powyższą listę wydrukuję i powieszę na łóżkiem, tak by codziennie mieć ją przed oczami, bo może wtedy uda mi się dotrzymać chociaż jednego postanowienia :)

28 grudnia 2013

Le roi est mort, vive le roi !

Mimo wielu pozytywnych opinii, jakie się na temat świątecznego odcinka pojawiły, niestety ja go na listę swoich ulubionych raczej nigdy nie wpiszę, mimo że doceniam zamknięcie dotychczasowych wątków w naprawdę genialny i fantastyczny sposób. A dlaczego?

Bo było za dużo grzybów w tym barszczu, i większość pojawiających się smaczków i nawiązań do poprzednich serii była dla mnie niczym łzawe pożegnanie Dziesiątego z dawnymi towarzyszami. Bo Clara była tak doskonała i urocza, że z miejsca trafiła na listę postaci „do odstrzału”. Jej niezachwiana wiara w Doktora, jego decyzje i niemalże automatyczne pogodzenie się z całą sytuacją uczyniły z niej postać wyjątkowo irytującą. I nieco nierealną. Bo brakło w tym wszystkim czasu, by na spokojnie całą historię opowiedzieć. Wszystko działo się za szybko, i nim się człowiek zorientował, co się dzieje, Doktor znalazł się już u schyłku jego życia.

Jedyne, co z tego odcinka chcę zapamiętać to scenę regeneracji. Tą w TARDIS. Zdjęcie muszki, spotkanie z Amelią, tą małą i tą dorosłą. To było genialne i miało niesamowity urok, którego niestety zabrakło całej reszcie odcinka. Ale umarł król, niech żyje król! Może następnym razem będzie lepiej, bo przecież, mimo wszystko Steven Moffat to naprawdę genialny scenarzysta.

23 grudnia 2013

12 grudnia 2013

U Hanki bez zmian

Od dwóch tygodni nie mam pomysłu co napisać. Chociaż to nie do końca prawda. Pomysły mam, ale jak to w moim przypadku bywa z ich wcieleniem w życie wiąże się ponadprzeciętna ilość problemów (czyt. chroniczny brak czasu spowodowany nieumiejętnością organizacji pracy i przyjmowaniem na siebie nadmiernej ilości obowiązków). A jak się nie ma pomysłu na pisanie, to zawsze można poznęcać się nad swoimi starymi wypocinami, by na koniec dojść do wniosku, że tak naprawdę przez lata nic się nie zmieniło...