3 września 2014

Pantofelki dla Kopciuszka

I dla księcia również, ponieważ mamy XXI wiek i równouprawnienie, więc książęta również buty gubić mogą. Tylko gorzej, że książęta oprócz swoich, potrafią zgubić również buty swojej drugiej połówki. Tak jak Panu i Władcy udało się to ostatnio z naszymi butami. A było to tak...

W ostatni weekend wakacji czekało nas wesele kuzyna. Ponieważ kuzyn mieszka na drugim końcu Polski, więc aby nie paść w talerz na samym początku wesela, wybraliśmy się w tamte strony dzień wcześniej. Wyruszaliśmy bladym świtem, więc wieczorem spakowałam wszelkie niezbędne (i zbędne również) części garderoby, trzykrotnie sprawdzając, czy wszystko jest i czy aby o czymś nie zapomniałam. Pan i Władca zajął się umieszczeniem wszystkiego w bagażniku samochodu.

Na miejsce udało nam się dotrzeć bez większych problemów i niespodzianek, które za to raczyły się pojawić po otworzeniu bagażnika. Pan i Władca umieścił w nim wszystko, poza jednym niepozornym pakunkiem, który zawierał buty. Po pierwszej chwili grozy, spowodowanej wizją bycia na weselu boso, wyruszyliśmy na podbój miejscowych sklepów obuwniczych. W końcu było to piątkowe popołudnie, a wesele miało być dopiero nazajutrz, więc czasu na rozwiązanie problemu obuwia było wystarczająco dużo. 

I przyznam się szczerze, że chyba chciałabym, aby częściej takie sytuacje się zdarzały, bo dzięki temu w mojej szafie pojawiły się buty, jakich w normalnych warunkach nigdy bym nie kupiła, a i Pan i Władca nie marudził na zakupach.

Jak mówi mądrość ludowa nie ma tego złego, co by na dobre nie wszyło.

Skoro sukienka była czerwona, nie pozostało nic innego,
jak kupić czerwone buty.

O tym, że wesele było udane i bawiliśmy się na nim doskonale
najlepiej świadczyć może zdarty zupełnie obcas.
Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz