- Czytam książki ze świata Stargate, i o ile Stargate SG-1 Ashley McConnell jest co najwyżej poprawną adaptacją odcinka Children of Goods (autorka zdecydowanie nie wykorzystała potencjału drzemiącego w tej historii), tak Sacrifice Moon Julie Fortune jest naprawdę fantastyczną opowieścią o przygodach Jedynki i ich wzajemnych relacjach. A co najważniejsze O'Neill jest dokładnie taki jaki powinien być.
- Ponieważ książki są długie, a czytanie idzie mi powoli zabrałam się również za fanfiki ze świata Stargate. Głównie te skupiające się na przyjaźni między Jackiem i Danielem, bo próba przeczytania slashu skończyła się... źle. I w ten sposób trafiłam na prace clair beaubien, po których mój poziom świrowania na punkcie Jacka i Daniela osiągnął stan krytyczny (czyt. Preity zawinięta w kocyk, z kubkiem gorącej herbaty śni na jawie i czyta po raz setny ulubione fragmenty). No ale po fikach takich jak Boundaries, Need, Rothman lub Safe Home naprawdę nie da się nie świrować.
- Oglądam Saving Hope - serial będący powrotem na mały ekran (w roli głównej) Michaela Shanksa. A właściwie to próbuję oglądać, bo przez nadmierne obecnie ujaranie się Danielem Jacksonem, które przekłada się również na grającego go aktora, włączył mi się system bezpieczeństwa, który skutecznie mnie od tego oglądania odwodzi. W końcu trzeba chodzić do pracy i jakoś w miarę normalnie wyglądać, a nie szczerzyć się głupio do całego świata. Ale cieszy mnie premiera trzeciego sezonu i zapowiedź DVD z drugim na brytyjskim amazonie, co oznacza, że za jakiś czas będę mogła kolejną zdobycz ustawić na półce (jak tylko znajdę jakiś kawałek wolnego miejsca).
Jaram się... (9)
Jesień idzie, zimno się robi, a mi umysł płonie i jaram się niczym stonka wykopkami, ponieważ:
0 komentarze:
Prześlij komentarz