1 marca 2019

Mój portret (5/5)

To już jest koniec, a ja nadal nie bardzo mogę w to uwierzyć. Ale to prawda, i po długich miesiącach zapraszam na ostatnią część pięćdziesięciu ciekawostek na mój temat.
Miłej lektury  

Tytuły kolejnych punktów zostały zaczerpnięte z serialu Gwiezdne Wrota. Polskie tłumaczenia pochodzą z Wikipedii. W nielicznych przypadkach,  kiedy tłumacz za bardzo pofolgował fantazji, są mojego autorstwa.

Zabawa, której nauczył mnie Doctor Who i która stała się moją ulubioną rozrywka przy oglądaniu seriali: sprawdzić kto, z kim i jakim serialu się spotkał. I na razie wyszło, że nie tylko Brytyjczycy mają pięciu aktorów na krzyż. W Kanadzie jest całkiem podobnie.

Rozwiązanie fabularne, które lubię, choć czasami bywa irytujące, ale dużo częściej jest przydatne. Przynajmniej w moich historiach, które uwielbiają się z sensem i logiką rozmijać.

Preity ogląda serial - > Preity kocha głównego bohatera - > Preity zaczyna jarać się aktorem - > Preity nadrabia dorobek aktora -> Preity ogląda nowy serial... Zgodnie z zasadą Huygensa mówiącą, iż każdy punkt ośrodka, do którego dotarło czoło fali, można uważać za źródło nowej fali.

Mój pokój, w którym wszędzie walają się włóczki, szydełka, druty i wzory w postaci książek, czasopism i luźnych kartek papierów. I oprócz tego cały milion innych rzeczy, w postaci ozdobnych puszek, w których nadal nie wiem co chcę trzymać, ale mimo to kupuję kolejne; płyt CD, których nie słuchałam od lat i które tylko zbierają kurz, ale za każdym razem jak je z tego kurzu wycieram, to sprawiają mi radość; koralików, guzików i cekinów na które kiedyś miałam pomysł, ale z braku czasu pomysł ów spakował walizki i poszedł szukać lepszego domu; drobiazgów, które są mi zupełnie zbędne, ale jako dziecko PRL nie wyrzucam ich, bo może kiedyś do czegoś mi się przydadzą. Tak wygląda moja twierdza – miejsce, w którym nie widać podłogi, ale widać w nim kawałek mnie.

Nie wiem, od kiedy i nie wiem, dlaczego, ale kocham legendy arturiańskie. We wszystkich ich wcieleniach i wariantach.

Dla mnie na zwasze już będzie miał twarz Laurence'a Fishburne'a i będzie kapitanem Nabuchodonozora.

Fajnie jak się pojawiają, ale zawsze przychodzą w najmniej odpowiednim momencie. Radar jakiś mają, czy coś?

Czasami mam wrażenie, że są już na finiszu, ale chwile później Moje Miejsce na Ziemi trzymając się pod rękę z Sensem Życia w radosnych podskokach umyka w siną dal machając mi przyjacielsko na pożegnanie. I cała zabawa zaczyna się od nowa.

So the prophet drew a line in the sand and told him, 'step across and you may do as you wish.' So Markon did and left the village and feasted on wild berries.(...) He longed to return to the village, but found that the line had widened to a great chasm. (…) the Prophet said, 'The line has not changed; it is you who have changed.(…)”*
Siedem lat temu, moje życie kręciło się wokół dramowo-mangowego fandomu. Siedem lat temu założyłam bloga, żeby móc pisać, o rzeczach z tym fandomem niezwiązanych, bo było mi w nim zwyczajnie za ciasno. Siedem lat później, fandom mangowo-dramowy jest mi zupełnie obojętny i jedyną pamiątką po kilkunastu latach jarania się azjatyckimi produkcjami są mangi stojące na półce, które ocalały podczas wielkiego sprzątania.

Czyli dlaczego nie piszę fanfików. Bo moje historie nie mają końca. Nigdy. Moje historie są jak stare drzewo z mnóstwem potężnych konarów i młodych gałązek, wszystkie mają wspólny początek, ale później każda z nich poszła swoją drogą. Moje historie, są jak Borg** – asymilują wszystko, co im stanie na drodze, co powoduje, że SG-1 spotyka elfy i perneńskie smoki, na dzikim zachodzie rozrabiają kosmici, a Mulder imprezuje z Merlinem i rycerzami króla Artura. Dzięki temu czasami stają się tak dziwaczne i pokręcone, że chyba tylko ja jestem w stanie z nimi wytrzymać. Ale lubię moje historie i nie przestanę ich nigdy układać, chociaż nie wiem, czy kiedykolwiek znajdę odwagę, żeby je spisać.

KONIEC.


* Cytat pochodzi z tegoż odcinka, a niezbędny tekst znalazłam na StarGate Wiki
** Borg – fikcyjna rasa cyborgów z uniwersum Star Trek, jedna z najpotężniejszych ras z ukazanych w uniwersum. W zasadzie Borg nie jest konkretną rasą, lecz kolektywem istot różnych ras. (Wikipedia)
Udostępnij:

2 komentarze:

  1. Z tym wymyślaniem fanfików, to ja cię mocno rozumiem. Czasami w głowie powstają dziwne rzeczy, ale moim zdaniem to dobrze. To znaczy, że ma się wyobraźnię. I nawet wymyślanie dla samego wymyślania może być fajne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam Cię, że udało Ci się skończyć te ciekawostki i nie sądziłam, że wyjdzie coś tak intrygującego i kreatywnego :) Efekt fali... ech, skąd ja to znam? :D I zazdroszczę pokoju do trzymania różnych cosi, też by mi się taki craftroom przydał.

    OdpowiedzUsuń