Kwiecień niewiele różnił się do marca. Cisza, spokój, w pamiętniku tylko dwa krótkie wpisy, ale ze to na najwyższym poziomie "symbolizmu", czyli pisarskiego kryzysu ciąg dalszy.
95.04.07 Piątek
Cześć Koko
Dziwisz się zapewne czemu jednej rubryce w moim pamiętniku:
„Dylematy czyli moje trzy grosze”
Zaraz ci to wytłumaczę. A więc słuchaj.Naz
Drugi człon tytułu nazywa się trzy grosze ponieważ tam
najczęściej wpisuję to co chciała bym ja wstawić (najczęściej razem z sobą
własną osobą) do jakiegoś filmu lub opowiadania [ponieważ
autor/scenarzysta
nie zawsze ma rację i poza tym jak oni mogli mnie pominąć. (p.s. film i
serial
w tym czasie to był dla mnie to samo i bardzo często kiedy piszę o
filmie mam
na myśli serial właśnie)]. Pierwsza część tytułu to
„Dylematy”, ponieważ kiedy
pisałam pierwszą rubrykę [druga to ta z filozofem] takie słowo pierwsze
przyszło mi do głowy i wyjątkowo mi się spodobało. No to cześć Koko
Chanel.
P.S. Oto moje wycinanki
(oczywiście odbitki)
[Obecnie pierwsze zdanie przypomina mi moją pracę magisterską i pierwsze zdanie z wstępu. Też nie miało sensu. Poza tym skąd wytrzasnęłam Koko Chanel to nie mam pojęcia.
W tym czasie w szkole na plastyce tworzyliśmy różne wycinanki i najprawdopodobniej w pierwszej chwili postanowiłam część z nich uwiecznić w pamiętniku, a później (być może z przyczyn technicznych) zrezygnowałam z tego pomysłu.]
95.04.07 Piątek
Cześć Koko
Dziwisz się zapewne czemu jednej rubryce w moim pamiętniku:
„Dylematy czyli moje trzy grosze”
Zaraz ci to wytłumaczę. A więc słuchaj.
[Obecnie pierwsze zdanie przypomina mi moją pracę magisterską i pierwsze zdanie z wstępu. Też nie miało sensu. Poza tym skąd wytrzasnęłam Koko Chanel to nie mam pojęcia.
W tym czasie w szkole na plastyce tworzyliśmy różne wycinanki i najprawdopodobniej w pierwszej chwili postanowiłam część z nich uwiecznić w pamiętniku, a później (być może z przyczyn technicznych) zrezygnowałam z tego pomysłu.]
95.04.16
Niedziela Wielkanocna
Dzisiaj wpadłam na pomysł łączenia dwóch różnych książek. Robotę zaczęłam od „Winnetou” i „Opowieści o pilociePirk
Pirxie”. Szczegóły zachowam dla siebie
[może i lepiej.
Teraz już nie pamiętam na czym polegało to „łączenie
dwóch różnych książek”. Na
wysłaniu Pirxa na dziką prerię, czy może Winnetu w przestrzeń
kosmiczną? Tak
jak nie przepadam za idealnym i praktycznie pozbawionym wad Winnetu,
tak nadal
uwielbiam Pirxa, który tych wad nie jest pozbawiony.
Dzisiaj wpadłam na pomysł łączenia dwóch różnych książek. Robotę zaczęłam od „Winnetou” i „Opowieści o pilocie
(...)
Pirx – który przeszedł już wszystkie ćwiczenia
praktyczne – miał zaliczone loty na symulatorach i dwa
prawdziwe oraz
„samodzielne kółko”, to znaczy lot na
Księżyc z lądowaniem i powrotem. Czuł się
starym wyjadaczem kosmicznym, próżniowym wygą,
którego domem są planety, a
jedynym ulubionym odzieniem – znoszony skafander;
który w przestrzeni pierwszy
dostrzega nadlatujące meteory i sakramentalnym okrzykiem:
„Uwaga! Rój!!” – oraz
błyskawicznym manewrem ratuje od zagłady statek, siebie i mniej
bystrych
towarzyszy. Tak to sobie przynajmniej wyobrażał, z ubolewaniem
konstatując przy
goleniu, jak zupełnie nie znać po nim ogromu przebytych doświadczeń.
Nawet
paskudny wypadek z aparatem Harrelsbergera, który
eksplodował mu pod rękami
podczas lądowania na Sinus Medii, nie przysporzył mu jednego siwego
włosa. Co
tam – zdawał sobie sprawę z jałowości marzeń o siwiźnie (a
wspaniale byłoby
mieć jednak oszronione skronie!), ale żeby się choć przy oczach zrobiło
parę
zmarszczek, wskazujących od pierwszego wejrzenia, że powstały przy
wytężonym
wypatrywaniu kursowych gwiazd! Tymczasem, jaki był pucułowaty, taki
został.
Drapał więc tępaw żyletką te swoją
gębę, której się skrycie wstydził, i wymyślał coraz bardziej
wstrząsające
sytuacje po to, aby na samym końcu stać się ich panem.(...)
(...) przestał w każdym razie robić rano miny do
lustra. Przedtem bowiem upadł tak nisko, że z pomocą drugiego lusterka
szukał
takiego profilu swej twarzy , który by choć nieznacznie
zaspokoił jego wielkie
wymagania. Oczywiście nie był zupełnym idiotą i zdawał sobie sprawę ze
śmieszności
tych małpich grymasów, ale, z drugiej strony nie
śladów urody jakiejś szukał,
na miłość boską, ale charakteru! (...)
Odruch
warunkowy
Stanisław Lem
Stanisław Lem
I
jak tu go nie lubić ]
2005.04.31]
Kalendarze
wieczyste to bardzo
pożyteczna rzecz [a co to
jest??].
0 komentarze:
Prześlij komentarz