1 maja 2018

Kończ waść...

Czyli tekst który miał nigdy nie powstać, ale jednak powstał. Miał nie ujrzeć światła dziennego, ale jednak doczekał się publikacji. A skoro część świata już go widziała, to czemu nie pokazać go reszcie. Ale zanim klikniecie magiczne "czytaj dalej" małe ostrzeżenie: to moja próba załatania dziury jaką jest brak slashu do klasyki polskiej literatury, a padło na Potop z dwóch prostych powodów. Uwielbiam go od czasów szczenięcych no i  to słynne zdanie wręcz prosi się o nieco "inną" interpretację i dziw, że nikt jej jeszcze nie napisał. Czytacie na własną odpowiedzialność ;)

Tekst niniejszy dedykowany jest całej ekipie Polskiej Bazy Opowiadań i Fanfiction za podsunięcie tego szalonego pomysłu. Za to, że nie brakuje tu przecinków serdeczne podziękowania dla Miryoku.

Świat wokół pana Michała zdawał się wirować i falować i gdyby nie silne ramiona Kmicica trzymające małego rycerza, dawno by już boleśnie zderzył się z ziemią.
Sytuacje podobne do obecnej w życiu pana Michała zdarzały się nieczęsto, ale zazwyczaj, w przeciwieństwie do chwili obecnej, wiedział, co doprowadziło go do podobnego stanu. Próbę przypomnienia sobie, jak do tego wszystkiego doszło, skutecznie utrudniały działania Kmicica, który delikatnie, aczkolwiek stanowczo, pchnął małego rycerza na posłanie, a jego niecierpliwe ręce zajęły się gorączkowym pozbywaniem odzieży pana Michała i skrupulatnym badaniem cal po calu jego ciała.
Nim pan Michał zdołał w jakikolwiek sposób oprzeć się tym działaniom, niebezpiecznie już wirujący świat zatrząsł się w posadach. Zdało się mu, że niebiosa się otwierają i w powstałej wyrwie widać chóry niebieskie śpiewające chwałę Najwyższemu. Ręce Kmicica w końcu odnalazły to, czego poszukiwały.
Mały rycerz gwałtownie i ze świstem wciągnął powietrze i przez zaciśnięte zęby zdołał wydusić:
– Kończ… waść!…

Kiemlicz i jego synowie zaglądali przez ramię Kmicicowi, z ciekawością przyglądając się, jak ów zrywa z Wołodyjowskiego ubranie, szukając ran.
– Wyżyje? – zapytał Kosma. Kmicić, skupiony na udzieleniu pomocy rannemu, dopiero teraz zdał się zauważyć kompanów.
– Wyżyje – warknął – o ile patałachy nie będziecie stać jak kołki i przyniesiecie czystą wodę i opatrunki. Migiem!
Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz