Są książki, które bawią niezależnie od wieku. Ale są równie takie, które czytane po latach zostają obdarte z całej magii i uroku, jaki miały kiedyś. Dlatego też, pewnych książek nie ruszam, bo nie chcę by wspomnienia wspaniałych chwil, jakie razem kiedyś spędziliśmy, zostały zniszczone. Do takich książek należały powieści Karola Maya. Od lat omijałam je szerokim łukiem, ale w dniu, w którym nasza biblioteka została zasilona książkami z innej, likwidowanej biblioteki, a ja wygrzebałam wśród nich tytuły, których w dzieciństwie niedane było mi przeczytać, ostatnia linia obrony padła..
Ponieważ Boże Narodzenie, które zawsze mnie bawiło i czytałam je kilkakrotnie w dzieciństwie, gdzieś mi się zawieruszyło, więc rada nierada sięgnęłam po drugą uwielbianą książkę - Winnetou. I wbrew wcześniejszym obawom, nadal bawię się tak samo dobrze jak kiedyś. I mam teraz większe możliwości by zapoznać się z całością twórczości Maya, co bez wątpienia uczynię. Howgh !
16 lipca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz