Zima. Początek nowego roku i wyjątkowy czasu u Hanki, która z braku lepszych zajęć zaczyna zastanawiać się nad sensem istnienia. A ponieważ zbiegło się to w czasie z początkiem fascynacji twórczością Karola Maya (słyszał ktoś o Winnetou?), więc efekty są ciekawe.
Jak poprzednio komentarze i wyjaśnienia zapewniają mgr Hanka i Aine
[2005.01.14]
95.01.03 Poniedziałek
Nie uznaję pisania pamiętników z dokładnym opisem dnia. Nie lubię tego. Wolę pisać kiedy mam ochotę i co chcę []. Na gwiazdkę dostałam to o czym marzyłam czyli powieść Karola Maya „Winnetou”. Przeczytałam ją przez tydzień. Zafascynowała mnie postać Old Shatterhanda o imieniu Karol. W tej książce podano tylko nazwisko preriowe ale nie rodowe. Postanowiłam poznać dalsze jego przygody. Przeczytałam już „Skarb w Srebrnym Jeziorze”, „Przez pustynię”, „Przez dziki Kurdystan”. W dwóch ostatnich książkach nosi przezwisko Kara ben Nemsi
Nie uznaję pisania pamiętników z dokładnym opisem dnia. Nie lubię tego. Wolę pisać kiedy mam ochotę i co chcę []. Na gwiazdkę dostałam to o czym marzyłam czyli powieść Karola Maya „Winnetou”. Przeczytałam ją przez tydzień. Zafascynowała mnie postać Old Shatterhanda o imieniu Karol. W tej książce podano tylko nazwisko preriowe ale nie rodowe. Postanowiłam poznać dalsze jego przygody. Przeczytałam już „Skarb w Srebrnym Jeziorze”, „Przez pustynię”, „Przez dziki Kurdystan”. W dwóch ostatnich książkach nosi przezwisko Kara ben Nemsi
[2005.03.14
Po bardzo dłuuuuugiej przewie powrót do komentowania swojej własnej twórczości. Właściwie to wzięłam się za to dzisiaj tylko dlatego że nie chce mi się pracować nad stroną biblioteki. [Oj bardzo nieładnie że ci sie nie chce!] Oprawę muzyczną do dzisiejszej pracy stanowią płyty „Play” i „18” Moby’ego. Ilość błędów jaką do tej pory udało mi się popełnić nie wróży dobrze]
95.01.29 Niedziela
[Zapiski w tym dniu zaczynają się do stylowego rysunku [No wiesz co? wysyłasz tekst dla grafika i pomijasz rysunki znów bardzo, ale to bardzo nieładnie!], a później pięć stron tekstu pieczołowicie przepisywanego z książki. Żeteż mi się wtedy chciało...
2005.03.15
Drobne zawirowanie czasowe, ponieważ wszystkie komentarze napisane po tym fragmencie powstały wczoraj. Po prostu gdy na niego wczoraj spojrzałam, nie miałam najmniejszej ochoty na przepisywanie tego. Nawet dziś mi się za bardzo nie chce, ale doszłam do wniosku że jest ona ważny dla zrozumienia moich niezwykłych wniosków, które postały pod jego wpływem coż..nie wiem jak ty, ale dla mnie to czy jest ten cytat czy nie - nie robi chyba różnicy! zrozumienie twoich wniosków stanowi trudność czasem dla ciebie samej, więc co dopiero dla mnie? Miej litośc nad biednymi istotkami]
– Kto na pustyni umiera z pragnienia ten uczy się cenić kroplę, która pragnącemu ocala życie. A kto nosi w sobie cierpienie i nie wyciąga się ku niemu żadna pomocna ręka, ten wie jak cenną rzeczą jest miłość, do której nadaremno tęsknił. Otóż całe moje serce wypełnione jest tym, czego nie znalazłem, ową miłością która Synowi kazała zstąpić na ziemię, aby obwieścić, że wszyscy ludzie są braćmi i dziećmi jednego Ojca. I tak jak Zbawiciel zstąpił z wysokości, dokąd nie sięgnie żaden śmiertelny, na małą ziemię, tak jego wysłannicy wędrują po całym świecie, aby głosić ewangelię miłości wszystkim, którzy pozostają jeszcze w mroku. To są emirzy chrześcijaństwa bohaterowie wiary, melikowie miłosierdzia.
- Ale nie wszyscy uczą tego co mówiłeś. Spójrz na tę krainę! Słońce oglądało tu śmierć tysięcy ludzi, a rzeka, którą tu widzisz tam w dole, uniosła setki trupów. A dlaczego? Dlatego że owi możni emirowie nie zważają na dobro swoich ludów. Dziś o północy uratowałam mieszkańców tej doliny od śmierci, ja, kobieta. Dlaczego ci emirowie mają mniej mocy niż ja? Kiedyś byłam meliką, teraz jestem już tylko starą kobietą a mimo to Kurdowie i Chaldani słuchają mego głosu. Dziś o północy ja tak że głosiłam naukę chrześcijańską, ale nie chrześcijańskie słowa, o którego sens spierają się kościoły tylko chrześcijaństwo uczynków, o których wartości nikt nie wątpi. Poskromcie złych, a będą wam wdzięczni, zaś dobrzy, którzy wyglądają zbawienia, będą witali was z radością. Nie wysyłajcie nauczycieli, którzy się wzajemnie zwalczają, ale ludzi, przed którymi uciśnieni nie będą czuli lęku. Wówczas zapanuje tu radość, a ziemia będzie błogosławiła wiecznym urodzajem, i wypełnią się słowa o jednym pasterzu i jednej owczarni. Czyż ten pasterz nie ma swego namiestnika tu na ziemi? Wróćcie do niego a wówczas się zjednoczycie, i moc tego który was posyła zmieni ziemię w święta krainę, mlekiem i miodem płynącą.
Wypowiadając te słowa, podniosła się. Jej przedtem zgarbiona postać wyprostowała się. Wzburzone rysy zalśniły nagle życiem. W oczach iskrzyło się uniesienie, a głos brzmiał donośnie i mocno, jak gdyby przemawiała do tysięcznych rzesz. Była to chwila, której nigdy nie zapomnę. Potem Marah Durimeh urwała wyczerpana i usiadła. Ta kobieta musiała wiele widzieć i słyszeć, wiele czuć i myśleć, może także niejedno czytała. Cóż miałem jej rzec w odpowiedzi?
- Czy i mnie ganisz? – zapytałem
- Ciebie? Jak to?
- Wszak i ja jestem wysłannikiem.
- Ty? Któż cię przysłał?
- Nikt. Przybywam bez niczyjego zlecenia.
- Aby nauczać?
- Tak i nie.
- Nie rozumiem cię synu. Wytłumacz mi.
- Sama powiedziałaś, że pragniesz posłannictwa uczynków. Wszak Bóg nierówno rozdziela swoje dary. Jednemu da zniewalającą wymowę, innemu każe działać w inny sposób. Mnie daru wymowy odmówiono. Dlatego nie mogę spokojnie usiedzieć w mojej ojczyźnie. Wciąż muszę jechać w obce strony, aby nauczać, nie słowami, ale przez to że dla każdego z kim się stykam jestem użyteczny. Byłem w krajach i wśród ludów, których nie znasz zapewne nawet z imienia [tak naprawdę to May nosa nie wystawił poza rodzinne Niemcy. Dopiero będąc już „dziadkiem” wybrał się na Dziki Zachód, ale wtedy nie był on już taki dziki ]. Obcowałem z ludźmi o białej, żółtej, czerwonej i czarnej skórze; wszędzie krzewiłem miłość i miłosierdzie. I zawsze czułem, że wynagrodzono mnie sowicie gdy słyszałem za sobą: „Ten cudzoziemiec nie znał lęku. Górował nad nami wiedzą i umiejętnościami, a przecierz był naszym przyjacielem. Szanował naszego Boga i kochał nas. Nigdy go nie zapomnimy, albowiem był dobrym człowiekiem, dzielnym towarzyszem; był – chrześcijaninem!” W ten sposób głoszę moją wiarę. I jeśli znajdzie się choćby jeden tylko człowiek, który za moją sprawą nauczy się szanować lub zgoła kochać tę wiarę, praca mego życia nie będzie daremna i bez sprzeciwu złożę gdzieś w tej ziemi moje kości na wieczny spoczynek” [Cytat bardzo bardzo ładny - ale że też ci się chciało go przepisywać? ]
[Zapiski w tym dniu zaczynają się do stylowego rysunku [No wiesz co? wysyłasz tekst dla grafika i pomijasz rysunki znów bardzo, ale to bardzo nieładnie!], a później pięć stron tekstu pieczołowicie przepisywanego z książki. Żeteż mi się wtedy chciało...
2005.03.15
Drobne zawirowanie czasowe, ponieważ wszystkie komentarze napisane po tym fragmencie powstały wczoraj. Po prostu gdy na niego wczoraj spojrzałam, nie miałam najmniejszej ochoty na przepisywanie tego. Nawet dziś mi się za bardzo nie chce, ale doszłam do wniosku że jest ona ważny dla zrozumienia moich niezwykłych wniosków, które postały pod jego wpływem coż..nie wiem jak ty, ale dla mnie to czy jest ten cytat czy nie - nie robi chyba różnicy! zrozumienie twoich wniosków stanowi trudność czasem dla ciebie samej, więc co dopiero dla mnie? Miej litośc nad biednymi istotkami]
– Kto na pustyni umiera z pragnienia ten uczy się cenić kroplę, która pragnącemu ocala życie. A kto nosi w sobie cierpienie i nie wyciąga się ku niemu żadna pomocna ręka, ten wie jak cenną rzeczą jest miłość, do której nadaremno tęsknił. Otóż całe moje serce wypełnione jest tym, czego nie znalazłem, ową miłością która Synowi kazała zstąpić na ziemię, aby obwieścić, że wszyscy ludzie są braćmi i dziećmi jednego Ojca. I tak jak Zbawiciel zstąpił z wysokości, dokąd nie sięgnie żaden śmiertelny, na małą ziemię, tak jego wysłannicy wędrują po całym świecie, aby głosić ewangelię miłości wszystkim, którzy pozostają jeszcze w mroku. To są emirzy chrześcijaństwa bohaterowie wiary, melikowie miłosierdzia.
- Ale nie wszyscy uczą tego co mówiłeś. Spójrz na tę krainę! Słońce oglądało tu śmierć tysięcy ludzi, a rzeka, którą tu widzisz tam w dole, uniosła setki trupów. A dlaczego? Dlatego że owi możni emirowie nie zważają na dobro swoich ludów. Dziś o północy uratowałam mieszkańców tej doliny od śmierci, ja, kobieta. Dlaczego ci emirowie mają mniej mocy niż ja? Kiedyś byłam meliką, teraz jestem już tylko starą kobietą a mimo to Kurdowie i Chaldani słuchają mego głosu. Dziś o północy ja tak że głosiłam naukę chrześcijańską, ale nie chrześcijańskie słowa, o którego sens spierają się kościoły tylko chrześcijaństwo uczynków, o których wartości nikt nie wątpi. Poskromcie złych, a będą wam wdzięczni, zaś dobrzy, którzy wyglądają zbawienia, będą witali was z radością. Nie wysyłajcie nauczycieli, którzy się wzajemnie zwalczają, ale ludzi, przed którymi uciśnieni nie będą czuli lęku. Wówczas zapanuje tu radość, a ziemia będzie błogosławiła wiecznym urodzajem, i wypełnią się słowa o jednym pasterzu i jednej owczarni. Czyż ten pasterz nie ma swego namiestnika tu na ziemi? Wróćcie do niego a wówczas się zjednoczycie, i moc tego który was posyła zmieni ziemię w święta krainę, mlekiem i miodem płynącą.
Wypowiadając te słowa, podniosła się. Jej przedtem zgarbiona postać wyprostowała się. Wzburzone rysy zalśniły nagle życiem. W oczach iskrzyło się uniesienie, a głos brzmiał donośnie i mocno, jak gdyby przemawiała do tysięcznych rzesz. Była to chwila, której nigdy nie zapomnę. Potem Marah Durimeh urwała wyczerpana i usiadła. Ta kobieta musiała wiele widzieć i słyszeć, wiele czuć i myśleć, może także niejedno czytała. Cóż miałem jej rzec w odpowiedzi?
- Czy i mnie ganisz? – zapytałem
- Ciebie? Jak to?
- Wszak i ja jestem wysłannikiem.
- Ty? Któż cię przysłał?
- Nikt. Przybywam bez niczyjego zlecenia.
- Aby nauczać?
- Tak i nie.
- Nie rozumiem cię synu. Wytłumacz mi.
- Sama powiedziałaś, że pragniesz posłannictwa uczynków. Wszak Bóg nierówno rozdziela swoje dary. Jednemu da zniewalającą wymowę, innemu każe działać w inny sposób. Mnie daru wymowy odmówiono. Dlatego nie mogę spokojnie usiedzieć w mojej ojczyźnie. Wciąż muszę jechać w obce strony, aby nauczać, nie słowami, ale przez to że dla każdego z kim się stykam jestem użyteczny. Byłem w krajach i wśród ludów, których nie znasz zapewne nawet z imienia [tak naprawdę to May nosa nie wystawił poza rodzinne Niemcy. Dopiero będąc już „dziadkiem” wybrał się na Dziki Zachód, ale wtedy nie był on już taki dziki ]. Obcowałem z ludźmi o białej, żółtej, czerwonej i czarnej skórze; wszędzie krzewiłem miłość i miłosierdzie. I zawsze czułem, że wynagrodzono mnie sowicie gdy słyszałem za sobą: „Ten cudzoziemiec nie znał lęku. Górował nad nami wiedzą i umiejętnościami, a przecierz był naszym przyjacielem. Szanował naszego Boga i kochał nas. Nigdy go nie zapomnimy, albowiem był dobrym człowiekiem, dzielnym towarzyszem; był – chrześcijaninem!” W ten sposób głoszę moją wiarę. I jeśli znajdzie się choćby jeden tylko człowiek, który za moją sprawą nauczy się szanować lub zgoła kochać tę wiarę, praca mego życia nie będzie daremna i bez sprzeciwu złożę gdzieś w tej ziemi moje kości na wieczny spoczynek” [Cytat bardzo bardzo ładny - ale że też ci się chciało go przepisywać? ]
Karol May
„Przez dziki Kurdystan”
„Przez dziki Kurdystan”
[Uff. Wreszcie skończyłam. Dziś już nie mam poczucia, że ten fragment
jest jakiś wyjątkowy. Ale wtedy spowodował naprawdę niezłe zamieszanie.
2005.03.14]
2005.03.14]
95.01.30 Poniedziałek
Żeby zrozumieć mój styl pisania trzeba się trochę natrudzić [sama na to wpadłaś?], ponieważ ja lubię pisać „symbolami”[jasne :)]. Na przykład wczoraj skorzystałam z fragmentu książki Karola Maya. Nie lubię otwarcie wyrażać swoich uczuć[A kto lubi???]. Czynię to przez symbole [przyczepiłaś się do tych symboli!]. [Podoba mi się ten zapis, jedna z lepszych perełek tego typu. Zaraz po nim nastąpiła próba moje twórczości poetyckiej, ale dla dobra ogółu lepiej to pominąć [ no i znów pomijasz najciekawsze :( ].
Z czym kojarzy się słowo matematyka. Na pewno z dodawaniem, odejmowaniem
mnożeniem dzieleniem itd. Ale matematyka to nie tylko rachunki. Matematyka to również
myślenie. Kto nie nauczy się myśleć ten nigdy nie zrozumie matematyki.[ no nie wiem..ja znam takich co myślą a i tak nie rozumieja. ] [Cóż
za przełomowe stwierdzenia, ale dalej są jeszcze lepsze]. Ta dziedzina wymaga
wyobraźni [której mi brak, dlatego wybrałam fizykę [ Co za wierutne kłamstwo - i ty to mowisz???? Napiłaś się jak to pisałaś? Podaj mi inna dziedzinę w której nie trzeba mieć takiej wyobrażni jak przy uczeniu sie fizyki?? Wr...dobrze że cię nie ma wpobliżu bo skalpa bym zrobiła]].
Kiedy przeczytałam kilka pierwszych rozdziałów książki „Matematyka
popularna” innym okiem zaczęłam i ja patrzeć na tą dziedzinę nauki.
Matematyka ma w sobie ukryte wielkie piękno i urok. Wciąga ona człowieka w
swoje objęcia, pokazuje mu piękno jakiego do tej pory nie widział. Jest ona
wszędzie. Codziennie stykamy się z nią w życiu, sami często o tym nie wiedząc.[ ta..piekne słowa ]
To tyle na temat matematyki [
TO JA NAPISAŁAM TE SŁOWA!!!! No cóż, albo byłam na takim haju, że teraz
tego nie pamiętam, bo wycięło mi kilka dni z życiorysu, albo przepisałam to
z książki. Ale to chyba raczej moje własne wypociny. Tym gorzej .
To był chyba jedyny okres w moim życiu kiedy byłam w stanie „zobaczyć”
piękno matematyki. Później mi to przeszło i na studiach nie widziałam już
nic fascynującego we wzorach których musiałam się nauczyć. Częściowo można
wytłumaczyć ten zapis tym, że w książce trafiłam na logikę i macierze –
coś czego w programie nauczania matematyki w szkole podstawowej w tamtych
czasach próżno było szukać, i to mnie zafascynowało].Rozpoczęłam remont mojej kolekcji. M. naszła ochota na spisywanie
wierszy na temat przyrody. Postanowiłam nie kryć pamiętnika przed M. .
Kiedy daję jej go otwarcie to czasami wcale nie ma ochoty go czytać [Jakoś
nie mam dzisiaj weny do pisania komentarzy. To wszystko chyba przez ten chlor.
[ No tak chlor ma właściwości usypiające..ja po drugim basenie od wczoraj już się uodporniłam. ]Mama postanowiła dziś wykończyć kuzyna Fryderyka (nasz kochany grzyb z
305/3)[ Twój kochany grzyb - nie przypominam sobie by M. też go umiłowała?]. Ja na szczęście korzystając z wymówki że muszę podpisać listę w
szkole przezornie ewakuowałam się z domu, jednak źle obliczyłam czas powrotu
i trafiłam jeszcze na samą końcówkę akcji. I dlatego nawąchałam się
sporo chloru pomagając przy sprzątaniu (jeszcze do tej pory go czuć w
kuchni).
Zmieniłam muzykę. Po dość długich poszukiwaniach stwierdziłam że jednak najlepsze chwilowo będzie TATU[ szkoda że tego nie mam - też bym sobie posłuchała -"nas nie dogoniet" ] i Tarkan]. Chyba przez ferie zapiszę połowę tego zeszytu [co jednak nie nastąpiło [ kłamstwo za kłamstwem...]]. Mam więcej czasu na jego prowadzenie [mi zawsze na wszystko brakuje czasu]. Marzy mi się pamiętnik z prawdziwego zdarzenia. W sztywnej okładce i z gładkimi kartkami. Dowiedziałam się że Karol May napisał książkę pt: „Old Shunterhand”. Muszę się o nią zapytać w bibliotece. Czytanie własnych wspomnień jest czasem bardzo zabawne [lub może wpędzić człowieka w ciężką depresję, kiedy pomyśli o własnej głupocie]. Uważam iż niektóre książki które człowiek czyta powinien czytać ciut później albowiem teraz może ich nie zrozumieć. Każdą książkę którą czytamy powinniśmy rozumieć[ o matko co za stwierdzenie! Nigdy by mi to nie przyszło do głowy! Coz za mądre słowa ] [ponieważ taki np. harlequin niesie w sobie bardzo ważne przesłanie [ No pewnie że niesie - mówi o tym że piękna miłośc jest tylko w takich książkach ] ]. Tak jest na przykład z książkami Karola Maya. Jeśli tylko przeczytamy je i nie będziemy się nad nimi zastanawiać to nie dowiemy się tego jakie posłanie chciał nam przekazać autor [tu nadal ciągnie się widmo tego fragmentu z dnia 95.01.29. W tym czasie byłam chyba święcie przekonana o doznaniu jakiegoś objawienia po książkach Maya]. Muszę przyznać szczerze że przejęłam pewną chwalebną cechę Sokratesa i można powiedzieć, iż stałam się jak on filozofem [ No wiesz co? To juz chyba za wiele. Na równi stawiać sie z zacnym Sokratesem? Skromności mama cię nie uczyła].[to był jedyny filozof o którym wtedy coś słyszałam ]. Bardzo zastanawiające jest to jak bardzo inni ludzie chcą wydrzeć nam i poznać nasze tajemnice. Wydaje się, że człowiek nie ma prawa do intymności i prywatności. A jednak nikt nam nigdy nie wydrze tego co nosimy w sercu. [Wniosek: Ochota na oficjalne udostępnianie pamiętnika siostrze widocznie zdążyła już mi przejść [ To po coś jej dawała wcześniej. Zdumiewający jest człowiek zaprawdę..sam sobie przeczy! ](to nigdy nie trwało długo) i ponownie rozpoczęła się o niego wojna. Nie miałam ochoty dzielić się nim z nikim w momencie w którym przeżywałam wielkie duchowe oświecenie, którego to skutki w połączeniu z wyrażaniem się za pomocą symboli są widoczne na kolejnych stronach (coś w stylu porównania z Sokratesem). Po tym wiekopomnym wyznaniu nastąpił kolejny fascynujący rysunek składający się z następujących symboli (kolejności zgodna z tym co w zeszycie): ? ←♥ [ Coż ta jest bardzo prosty symbol, tylko nie wiem czy w tamtych czasach oznaczał to samo co oznacza teraz? Jednym słowem mówi "Czy mnie ktos kiedyś pokocha" smutne strasznie.... ] O co tam chodziło to w dniu dzisiejszym nie bardzo już wiem.
2005.03.15].
Jestem wielkim znakiem zapytania, filozofem[ Ta znowu swoje...a nie chciałas być taka jak Spice Girls? choć jej wtedy to jeszcze nie było..o rany stare my jesteśmy ]. Co to spowodowało? Niewiem. Chyba końcówka „Przez dziki Kurdystan”. Tam właśnie zawarte jest to co chce nam przekazać Karol May. []. Nie powinniśmy zbyt często ujawniać naszych uczuć. Ludzie i tak nas nie zrozumią [ odkrycie Ameryki po raz kolejny ]. [Po czym na zakończenie następuje kolejny fascynujący rysunek, mający być odbiciem mojej duszy]. Dla mnie pamiętnik to nie zwierciadło czynów, lecz uczuć.
Zmieniłam muzykę. Po dość długich poszukiwaniach stwierdziłam że jednak najlepsze chwilowo będzie TATU[ szkoda że tego nie mam - też bym sobie posłuchała -"nas nie dogoniet" ] i Tarkan]. Chyba przez ferie zapiszę połowę tego zeszytu [co jednak nie nastąpiło [ kłamstwo za kłamstwem...]]. Mam więcej czasu na jego prowadzenie [mi zawsze na wszystko brakuje czasu]. Marzy mi się pamiętnik z prawdziwego zdarzenia. W sztywnej okładce i z gładkimi kartkami. Dowiedziałam się że Karol May napisał książkę pt: „Old Shunterhand”. Muszę się o nią zapytać w bibliotece. Czytanie własnych wspomnień jest czasem bardzo zabawne [lub może wpędzić człowieka w ciężką depresję, kiedy pomyśli o własnej głupocie]. Uważam iż niektóre książki które człowiek czyta powinien czytać ciut później albowiem teraz może ich nie zrozumieć. Każdą książkę którą czytamy powinniśmy rozumieć[ o matko co za stwierdzenie! Nigdy by mi to nie przyszło do głowy! Coz za mądre słowa ] [ponieważ taki np. harlequin niesie w sobie bardzo ważne przesłanie [ No pewnie że niesie - mówi o tym że piękna miłośc jest tylko w takich książkach ] ]. Tak jest na przykład z książkami Karola Maya. Jeśli tylko przeczytamy je i nie będziemy się nad nimi zastanawiać to nie dowiemy się tego jakie posłanie chciał nam przekazać autor [tu nadal ciągnie się widmo tego fragmentu z dnia 95.01.29. W tym czasie byłam chyba święcie przekonana o doznaniu jakiegoś objawienia po książkach Maya]. Muszę przyznać szczerze że przejęłam pewną chwalebną cechę Sokratesa i można powiedzieć, iż stałam się jak on filozofem [ No wiesz co? To juz chyba za wiele. Na równi stawiać sie z zacnym Sokratesem? Skromności mama cię nie uczyła].[to był jedyny filozof o którym wtedy coś słyszałam ]. Bardzo zastanawiające jest to jak bardzo inni ludzie chcą wydrzeć nam i poznać nasze tajemnice. Wydaje się, że człowiek nie ma prawa do intymności i prywatności. A jednak nikt nam nigdy nie wydrze tego co nosimy w sercu. [Wniosek: Ochota na oficjalne udostępnianie pamiętnika siostrze widocznie zdążyła już mi przejść [ To po coś jej dawała wcześniej. Zdumiewający jest człowiek zaprawdę..sam sobie przeczy! ](to nigdy nie trwało długo) i ponownie rozpoczęła się o niego wojna. Nie miałam ochoty dzielić się nim z nikim w momencie w którym przeżywałam wielkie duchowe oświecenie, którego to skutki w połączeniu z wyrażaniem się za pomocą symboli są widoczne na kolejnych stronach (coś w stylu porównania z Sokratesem). Po tym wiekopomnym wyznaniu nastąpił kolejny fascynujący rysunek składający się z następujących symboli (kolejności zgodna z tym co w zeszycie): ? ←♥ [ Coż ta jest bardzo prosty symbol, tylko nie wiem czy w tamtych czasach oznaczał to samo co oznacza teraz? Jednym słowem mówi "Czy mnie ktos kiedyś pokocha" smutne strasznie.... ] O co tam chodziło to w dniu dzisiejszym nie bardzo już wiem.
2005.03.15].
Jestem wielkim znakiem zapytania, filozofem[ Ta znowu swoje...a nie chciałas być taka jak Spice Girls? choć jej wtedy to jeszcze nie było..o rany stare my jesteśmy ]. Co to spowodowało? Niewiem. Chyba końcówka „Przez dziki Kurdystan”. Tam właśnie zawarte jest to co chce nam przekazać Karol May. []. Nie powinniśmy zbyt często ujawniać naszych uczuć. Ludzie i tak nas nie zrozumią [ odkrycie Ameryki po raz kolejny ]. [Po czym na zakończenie następuje kolejny fascynujący rysunek, mający być odbiciem mojej duszy]. Dla mnie pamiętnik to nie zwierciadło czynów, lecz uczuć.
95.01.31 Wtorek
Sama siebie nie poznaję
Sama siebie nie rozumię
Kim ja jestem? [no jak to kim podobno Sokratesem? ]
Sama siebie nie poznaję
Sama siebie nie rozumię
Kim ja jestem? [no jak to kim podobno Sokratesem? ]
Dylematy, czyli moje trzy grosze |
(...)
„Emery Fosterze [postać która gdzieś się pojawiła w którejś z książek Maya] jesteś biedakiem podczas gdy on posiada prawdziwe bogactwo”
(...)
[cokolwiek to wtedy znaczyło, kolejny objaw mojego upodobania do symboli. Tłumaczenia nie będzie bo dziś sama nie wiem o co w tym chodzi. Co do tytułu to bardzo fajnie brzmiał, ale sensu nie ma żadnego, z czego zdawałam sobie sprawę i wtedy, ale bardzo mi się to podobało.]
„Emery Fosterze [postać która gdzieś się pojawiła w którejś z książek Maya] jesteś biedakiem podczas gdy on posiada prawdziwe bogactwo”
(...)
[cokolwiek to wtedy znaczyło, kolejny objaw mojego upodobania do symboli. Tłumaczenia nie będzie bo dziś sama nie wiem o co w tym chodzi. Co do tytułu to bardzo fajnie brzmiał, ale sensu nie ma żadnego, z czego zdawałam sobie sprawę i wtedy, ale bardzo mi się to podobało.]
Rozważania filozofa nad sobą |
Sama nie wiem co się ze mną dzieje ale znam przyczynę. Wpadłam w ten sam
dołek co zwykle kiedy czytam jakąś bardzo ciekawą książkę lub oglądam
film [jedynym „filmem” który sobie z tamtych czasów przypominam jest
„Dynastia”. Do tej pory gdzieś na strychu leży album, w który wklejało
się naklejki z gumy do żucia z bohaterami Dynastii]. Zauroczenie bohaterem.
[Niezwykła szczerość jak na tamte czasy. Całe to wyznanie kończy się takim
oto rysunkiem:]
O matulu, a ja myślałam, że dziwne rzeczy pisałam w pamiętnikach X3 Piękno matematyki, symbolizm, Sokrates - nawet nie wiesz, ile rozrywki mi dostarczyłaś :DD
OdpowiedzUsuńAle serio, bardzo podoba mi się takie podwójne spojrzenie wstecz na swoją "twórczość" :D