25 listopada 2013

Zatkało kakao?

W końcu stało się. Obejrzałam w kinie drugą część przygód Thora i jego wesołej kompanii z postrzelonym braciszkiem na czele. I jak zwykle w moim przypadku bywa doszłam do kilku dziwnych wniosków. A może wcale nie są tak dziwne jak mi się wydaje, ale nie chce mi się tego sprawdzać, bo czytanie zbyt dużej ilości narzekań dyskusji o tym, jaki film był, dla mnie bardzo często kończy się skutecznym zniechęceniem do danego tytułu. A wnioski są następujące... (i chyba uniknęłam w nich większych spoilerów).

Oj zatkało,a tłumacz naprawdę zasługuje na nagrodę.

I. Dubbing nie gryzie

Oglądałam w wersji z dubbingiem, bo ta z napisami była zbyt późno jak na moje ograniczone możliwości czasowe. I w wbrew temu, co pisałam wcześniej wołami do kina ciągnąć mnie nie trzeba było, a sam dubbing nie był taki zły. Chociaż do ideału to i tak było mu daleko, bo głosy dubbingujących aktorów można było dobrać nieco lepiej. Tak jak w przypadku francuskiego dubbingu (przykład tu i tu), gdzie francuski Hajmdal brzmi zupełnie jak Idris Elba. Poza tym doszłam do wniosku, że jeśli 3D to tylko dubbing, bo latające w przestrzeni napisy nie są tym, co tygrysy lubią najbardziej. Na „płaskim” obrazie nie irytują tak bardzo, tak więc w przyszłości jeśli znowu trafię do kina na film 3D, to w pierwszej kolejności wybiorę dubbing.

Język elfów brzmiał super, ale czytanie napisów już takie nie było.

II. Nie dla mnie Asgard

Mimo ujarania się premierą do tego stopnia, że z własnej i nieprzymuszonej woli naczytałam się spoilerów przed obejrzeniem filmu, nadal nie jestem fanką historii o asgardzkich herosach. Co prawda tym razem po seansie nie plułam jadem i nie wieszałam psów, na kim tylko się dało, a wręcz bawiłam się doskonale w jego trakcie, to mimo wszystko Thor: Mroczny świat jest dla mnie filmem do w miarę szybkiego zapomnienia. Było miło, zabawnie, ale czegoś mi zabrakło, by z chwilowego zauroczenia moja znajomość z Asgardem przerodziła się w długotrwały związek. I nawet Loki z całym swoim urokiem tu nie pomógł.

Loki był jak zwykle czarujący i uroczy ale i tak niewiele to zmieniło.

III. Dwóch gniewnych ludzi

Wielu fanów narzeka na popsucie postaci Odyna, że go spłycono i przycięto, tak by nieco Lokiego wybielić. Co prawda Odyn nie jest już tym samym "miłym starszym panem", co w pierwszym filmie, ale to ma jakieś swoje uzasadnienie. W ostatnim czasie los nieźle mu dokopał i wygląda na to, że Odyn jest zbyt zmęczony by bawić się w subtelne wyjaśnianie pewnych kwestii. Na przykład takich jak „dlaczego związek mieszkańca Asgardu i Midgardu nie ma prawa należeć do szczęśliwych”. Lub przyznanie się do błędu, jakim było ukrycie przed Lokim jego prawdziwego pochodzenia. A i Loki sprawy nie ułatwia, nadal naładowany złością za wszystkie kłamstwa, jakimi go przez lata go karmiono. Dlatego też ich rozmowa wygląda tak, a nie inaczej i obaj za wszelką cenę starają się „dokopać” drugiej stronie.
W moich oczach, w żaden sposób nie "popsuto" postaci Odyna. Jego zachowanie i decyzje, które podejmuje są dla mnie naturalną konsekwencją tego co miało miejsce wcześniej, oraz pozycji jaką zajmuje (i pozorów, które stara się zachować).

Facet najpierw stracił syna, później żonę, a ludzie mu się dziwią,
że po tym wszystkim działa nie do końca racjonalnie i jest zły na cały świat.

IV. The Truth Is Out There 

Muszę przyznać, że mimo wcześniejszej zapoznania się ze sporą częścią kluczowych wydarzeń (głównie z wątkiem zabili go i uciekł) parę zaskoczeń było. A już za mistrzostwo świata uważam samą końcówkę, bo w takiej sytuacji nawet gdyby człowiek chciał, to zapomnieć o Thorze nie sposób. I mam nadzieję, że kolejny film przynosząc odpowiedzi, jednocześnie zafunduje równie dobrego plot twista, co historia Mandaryna w trzecim Iron Manie.



Trzej władcy Asgardu. Dobry, zły i szalony. Tylko pytanie: kto jest kim?
I czy mimo wszystko nie współpracują ze sobą?

Wszystkie obrazki, jakie pojawiają się w tym poście pochodzą ze strony studia CLAUS odpowiedzialnego za fantastyczną animację w napisach końcowych filmu.
Udostępnij:

3 komentarze:

  1. Pierwszą część przespałam, serio pamiętam tylko sam początek i sam koniec... Drugą... obejrzę na pewno. Dla części wizualnej ;), ale dopiero za jakiś czas, kiedy na sieci Hiddlestona będzie mniej. Lubię gościa, spoko jest, ale tak mi się już opatrzył, bo gdzie nie wejdę tam on, że w sumie jego obecność nie jest dla mnie jakimś specjalnym motywatorem do szybszego obejrzenia ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie zniechęciła pierwsza część. Do tej pory wieszam na niej psy.
    Skoro jednak druga jest lepsza, to może spróbuję znaleźć czas, żeby obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O pierwszej części również nie zmieniłam zdania, chociaż teraz winię osobę odpowiedzialną za wywalenie kilku scen, które bardzo zmieniłyby wydźwięk całości i mam cichą nadzieję, że kiedyś pojawi się wersja reżyserska. Drugi film jest zdecydowanie lepszy. O ile w przypadku pierwszego, przez większość seansu po głowie kołatało mi się pytanie "kiedy koniec?", to w przypadku drugiej części było "o, to już koniec?".

      Usuń