9 stycznia 2014

Na początku była książka, czyli ukochanych filmów część I

Ponieważ od kilku miesięcy mój świat kręci się głównie wokół książek, sporadycznie zbaczając w inne rejony, więc pisanie o swoich stu ukochanych filmach zacznę od tych, które mają powiązania z książkami. Na liście znalazły się ekranizacje, adaptacje i tytuły, które z literackim pierwowzorem łączą tylko bohaterowie lub szczątki fabuły. W miarę możliwości ułożone chronologicznie.

  • Trzej muszkieterowie (1973), Czterej muszkieterowie (1974)
    Muszkieterowie doczekali się wielu filmowych adaptacji swoich przygód i sporą cześć z nich miałam okazję widzieć, ale tylko filmy w reżyserii Richarda Lestera są dla mnie tymi "właściwymi". Uwielbiam je za niesamowity humor, wierność literackiemu pierwowzorowi, oraz fantastyczną obsadę (Michael York i Richard Chamberlain to dwie miłości mojego dzieciństwa). I dzięki nim sięgnęłam po książkową wersję, jeszcze bardziej zakochując się w opowieściach z gatunku "płaszcza i szpady".
  • Człowiek w żelaznej masce (1998), Hrabia Monte Christo (2002)
    Ostatnia część opowieści o muszkieterach nadal czeka na przeczytanie, tak samo jak i historia Edmund Dantesa. I może dlatego nie przeszkadza mi drastyczne obcięcie wątków i wywrócenie części historii do góry nogami. Oba tytuły, jeśli nie będziemy ich porównywać z literackim pierwowzorem są całkiem przyzwoitym kinem kostiumowym, które może dostarczyć niezłej rozrywki. A kino kostiumowe kocham nade wszystko.
  • Imię róży (1986)
    Film lubię właściwie z dwóch powodów: pierwszy z nich nazywa się Sean Connery, a drugi Christian Slater. Ale nie tylko. Jest jeszcze mroczne średniowiecze i skomplikowana zagadka kryminalna, czyli wszystko co niezbędne bym film pokochała i sięgnęła po książkę. I zachwyciła się jeszcze bardziej.
  • Rozważna i romantyczna (1995)
    Książki nie przeczytałam do tej pory. Dwa dotychczasowe podejścia skończyły się po pierwszych 10 stronach i mimo najszczerszych chęci nie byłam w stanie przebrnąć dalej. Widocznie to nie był dobry czas na czytanie tego typu literatury. Ale mimo kompletnej nieznajomości książki adaptację Anga Lee i Emmy Thompson uwielbiam i żadna inna nie jest w stanie strącić jej z piedestału. Głównie z powodów personalnych (pułkownik Brandon już na zawsze dla mnie będzie mieć twarz Alana Rickmana), ale również dlatego, że ja po prostu takie romantyczne i melodramatyczne historie kocham ponad wszystko.
  • Dziennki Bridget Jones (2001), Bridget Jones: W pogoni za rozumem (2004)
    O ile pierwszy film jest w miarę wierną ekranizacją książki, tak drugi od swego literackiego pierwowzoru stara się trzymać tak daleko jak to tylko możliwe. Ale akurat w tym przypadku wcale mi to nie przeszkadza. W sytuacji, gdy Daniela Cleavera gra Hugh Grant, to przecież nikt nie chciałby oglądać jego upadku, tak jak ma to miejsce w drugiej książce. A Preity kocha komedie, nawet jeśli bywają powtórką z rozrywki, i równie mocno co Hugh Granta lubi na ekranie oglądać Colina Firtha, dlatego też nigdy nie przepuści seansu z Bridget Jones.
  • Był sobie chłopiec (2002)
    Bo gra w nim Hugh Grant, bo jest to świetna komedia i film obyczajowy w jednym, oraz ponieważ zawsze poprawia mi humor. A książki nie czytałam i chwilowo nie czuję potrzeby zapoznania się nią, chociaż nie wykluczam, że może kiedyś przeczytam.
  • Wierny ogrodnik (2005)
    Po film sięgnęłam na fali dyskusji nad inną adaptacją prozy Johna le Carré, ale nie mogąc nigdzie znaleźć książkowej wersji Szpiega, musiałam zadowolić się Wiernym ogrodnikiem. Najpierw wersją książkową, a następnie filmową. I właściwie obie lubię tak samo, mimo że zakończenie filmu jest nieco inne niż książki, ale ma swój słodko-gorzki urok i doskonale do filmu pasuje. A poza tym jest jeszcze świetna ścieżka dźwiękowa, która dość często gości na mojej playliście.
Udostępnij:

3 komentarze:

  1. No wreszcie! Alleluja!

    Fajny pomysł z listą filmów na podstawie książek. Ja z tych tytułów żadnego nie czytałam (choć próbowałam, naprawdę próbowałam zacząć "Imię róży"), ale oglądać to już tak, m. in. "Był sobie chłopiec", oba Dzienniki i prawdopodobnie muszkieterów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi pisanie zawsze wolno idzie, szczególnie jeśli coś mam zaplanowane i wiem, że powinnam się tym zająć w miarę szybko.

      Każda lista będzie mieć swój motyw przewodni, bo jakoś wybrane filmy musiałam pogrupować.

      Usuń
  2. Książki czytałam wszystkie, ale nie widziałam wszystkich adaptacji. Z Twojej listy najbardziej uwielbiam obie wersje (tzn. książkę i film) "Imię róży".

    Natomiast jeśli chodzi o pisanie, to bardzo dobrze Cię rozumiem. Sama mam z tym problem, bardziej dlatego, że nie mam weny. Trzymam kciuki, bardzo lubię czytać co piszesz. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń