Z pisaniem bywa różnie. Czasami idzie łatwiej, a czasami jak po grudzie, więc są na tym blogu (i pozostałych) takie posty, które powstały w ciągu jednego wieczora, lub popołudnia, są również takie, których pisanie zajęło mi kilka dni. Ale są również takie, których prawdopodobnie nie napiszę nigdy. Z bardzo różnych przyczyn. Bo brak mi czasu na przekopanie źródeł, pomysłu na to, co ma być dalej, albo odwagi, by to w końcu napisać. I tkwią sobie w stanie zawieszenia, w postaci notatek, list z wypunktowanymi najważniejszymi informacjami, albo gotowych już fragmentów. I czekają na cud, który sprawi, że pewnego dnia być może zostaną dokończone.
- Dziadek Schrödinger i kot w niebieskim pudełku… Czyli dlaczego rocznicowy odcinek Doktora Who mimo wszystko ma sens i spina dotychczasowe serie w jedną spójną całość. Notatki są, ale czekanie aby emocje nieco opadły doprowadziło do odpłynięcia chęci na pisanie.
- Shades Of Gray. O moim uwielbieniu dla produkcji Big Finish inspirowanej powieścią Oscara Wilde, która regularnie pojawia się w zestawieniach Jaram się...
- 10 ulubionych książek – bo są takie książki, które znam, lub swego czasu prawie znałam na pamięć, i po które sięgam zawsze kiedy potrzebuję czegoś na poprawę nastroju.
- Doktor w Camelocie. Powszechnie znanym faktem jest że w BBC ma tylko kilku aktorów i pojawiają się oni w każdej produkcji. Tu akurat zestawienie tych, którzy przewinęli się przez Camelot i po drodze spotkali Doktora.
- Fikcja według fana. O moich ukochanych twórcach fanfików i ich dziełach, które na zawsze zmieniły moje postrzeganie fanowskiej twórczości. I które niekiedy lubię bardziej aniżeli pierwowzór.
- Powracająca fala. Czyli o serialach, które będę oglądać zawsze. Nieważne ile lat minęło od ich emisji, nieważne czy były dobre, czy złe, są mi niezbędne do życia niczym powietrze i co jakiś czas wyciągam je z półki, aby obejrzeć choć kilka odcinków, bo ich bohaterowie stali się integralną częścią mojego życia.
- Śmierć w kolorze tęczy. IRIS jeden z dwóch koreańskich seriali, który obejrzałam do końca, bo miał wszystko to co tygrysy lubią najbardziej: pokręconą historię, wyrazistych bohaterów, wspaniałą muzykę i zakończenie które albo się kocha, albo nienawidzi. Wady też miał, ale dało się je przełknąć. Pięć stron notatek od paru ładnych lat czeka na uporządkowanie i zebranie w jedną całość.
- Kimchi z wampira. Wampirzy prokurator, to taka koreańska wersja CSI z prokuratorem wampirem w roli głównej. Dodajmy, że wampirem bardzo różnym od zachodnich przedstawicieli tego gatunku. Pierwsze odcinki są tylko dla osobników wyjątkowo odpornych na głupotę, ale później seria łapie wiatr w żagle i zapewnia doskonałą rozywkę.
- Prawda jest gdzieś tam. Gaiji Keisatsu to sześcioodcinkowa japońska produkcja o atmosferze tak gęstej, że siekierę spokojnie w powietrzu by zawiesił, jednocześnie będąca ucieleśnieniem podstawowego hasła z Archiwum X: „Nie ufaj nikomu”. Żeby było zabawniej sama intryga jest prosta jak konstrukcja cepa, ale podano ją w taki sposób, że nikt nie powinien być zawiedziony. Serial jak najbardziej godzien reklamy, ale nadal nie wiem jak się do tego zabrać.
- Roswell meme z gościnnym udziałem Merlina, Doktora i agenta Muldera. Pytania zrobione, wstęp napisany, brak pomysłu na resztę, aby całość miała ręce i nogi na właściwym miejscu.
- Kończ waść… czyli piszem slasha do klasyka polskiej literatury, bo ten zwrot i ci bohaterowie aż się proszą o taką interpretację ich znajomości. Pomysł narodził się po jednej dyskusji na forum PBF i jeśli kiedykolwiek zostanie zrealizowany (pewnie tak, bo mnie Kmicić z Wołodyjowskim od czasu do czasu w snach prześladują), to prawdopodobnie nigdy nie zostanie upubliczniony.
- Wola ludu, czyli opowieść o spotkaniu dzielnych rycerzy z Camelotu z agentami FBI (pod wodzą Muldera) na pijackiej imprezie, przy dźwiękach „Białego misia”. Plan jest, wstęp napisany, reszta leży, bo się krytyk obudził i się realizmu całości zaczął czepiać. I nawet wyjaśnienie, że to o crack czystej wody nic nie pomaga.
Zainteresowały mnie dwa punkty. Pierwszy to: "Fikcja według fana" (jakaś niedopieszczona część mnie chciałaby wiedzieć, czy jestem na tej liście), a drugi to: "Wola ludu" (rozwalił mnie ten fragment o "białym misiu"). Szkoda, że nigdy tego nie napiszesz.
OdpowiedzUsuńCo do pierwszego to mogę Ci powiedzieć, że jesteś na liście i to na dość poczesnym miejscu, a jeśli chodzi o drugie to właściwie prace trwają nadal, ale przydałoby się jakieś wesele aby w ramach podrzucenia pomysłów na szaloną imprezę.
UsuńI to nie jest do końca powiedziane, że nigdy nie napiszę. W każdym przypadku istnieje nikłe prawdopodobieństwo, że dany temat w końcu doczeka się realizacji.
A ja betowałam "Białego Mi...", znaczy: "Wolę Ludu". I osobiście nie ogarniam, dlaczego Preity nie piszesz, tj. czego chce od niej ten wewnętrzny krytyk. Przecież to dla jaj piszesz, gdzie tam chcesz realizm? I tak spotkanie się obywateli kilku sprzecznych fandomów wypadło szokująco naturalnie - czego ty jeszcze chcesz?
UsuńNajwiększy problem jest z zachowaniem charakterów postaci, bo niestety, ale niektórych mam już tak bardzo przefiltrowanych, przez własne wyobrażenia, że prawdopodobnie niewiele wspólnego mają z pierwowzorem. Ale jak to ogarnę, to w końcu napiszę.
UsuńJeśli Cię to pocieszy - u mnie w folderze wiecznego nieukończenia leży notka o tym, dlaczego jubileuszowy specjal Doktora był fajny. Także obie jesteśmy w domu.
OdpowiedzUsuń(A i sporo innych zaczętych rzeczy by się znalazło, więc rozumiem ból.)