15 grudnia 2012

Preity śni o Merlinie II: Zabić Artura

Seriale raczej nigdy mi się nie śniły. Nawet w czasach największego szaleństwa na punkcie Archiwum X nigdy nie przyśniła mi się żadna historia bezpośrednio związana z serialem. I ten błogi spokój trwał do czasu przygody z Merlinem, bo mniej więcej w regularnych odstępach czasu zdarza mi się jakiś sen, w którym nawiedza mnie król Artur wraz ze swoją świtą.
A dzisiejszą opowieść oprócz króla Artura i jego rycerzy sponsoruje oranżada w proszku pakowana w słomki, Polska baza fanfiction i czerwony Fiat Seicento.


Cała historia zaczyna się w momencie kiedy Artur i Percival musieli zająć się niemowlakiem. Z racji tego że ich wiedza na temat "jak zajmować się dziećmi" była raczej znikoma, pomoc zaoferowała im Zwierz Hienisty. W rzeczywistości miała zamiar za pomocą magii i oranżady w proszku pakowanej w słomki dyskretnie ubić Artura. W jaki sposób miałoby to nastąpić, to się nie wyjaśniło, ponieważ na scenę wkroczyła Gwen (również obdarzona magiczną mocą), która od razu zorientowała się, że jej mąż jest pod wpływem czaru i kto za to odpowiada. Scena rozmowny Gwen z Hienem ukrytym za niezliczonymi oranżadami w proszku była epicka, chociaż przebiło ją spotkanie Gwen z Arturem  w  trakcie którego stwierdzono działanie czarów. Nastąpiło ono po wyjściu Artura spod prysznica (interpretacja tej sceny może być tylko jedna - za mało w ostatnich odcinkach Bradleya bez koszuli, zdecydowanie za mało). I na tym skończył się główny wątek. Bo oprócz niego w tle działo się jeszcze wiele ciekawych rzeczy.

Miejscem akcji była moja mała mieścina, w pobliżu której przyszło mi mieszkać i w której pracuję, dzielnie niosąc kaganek wiedzy. I dla mnie ten dzień niczym nie różnił się od innych, tzn. najpierw prawie się do pracy spóźniłam, a później czekało mnie użeranie się z osobnikami odpornymi na wiedzę,  lub niechętnymi jej zdobywaniu. Po zakończeniu zajęć pomaszerowałam do centrum mieściny w poszukiwaniu samochodu, bo obiecałam Arturowi i Percivalowi, że ich z dzieckiem gdzieś podrzucę (chyba do jakiegoś lekarza, ale teraz nie jestem już tego pewna). Tylko że po dotarciu na miejsce okazało się że mojego wspaniałego auta marki Fiat Seicento w kolorze czerwonym nigdzie nie ma. Po chwili gorączkowego poszukiwania przypomniałam sobie, że samochód grzecznie stoi na szkolnym parkingu, bo się przecież prawie do pracy spóźniłam i zależało mi na tym by jak najbliżej szkoły się znaleźć (na spacerki z centrum nie było czasu). Uświadomiwszy sobie ten fakt czym prędzej ruszyłam z powrotem do szkoły, poganiana przeczuciem, że Arturowi coś grozi. A z racji zimowych warunków i obuwia niezbyt nadającego się do spacerów po śniegu i lodzie (tzn. eleganckie kozaczki z dość wysokim obcasem) powrót zapowiadał się na dłuższy niż bym chciała. Ale jak już wiadomo Artur w odpowiednim momencie został ocalony.


Udostępnij:

2 komentarze:

  1. Wiesz, chciałabym mieć sny o Merlinie. Mogłabym ci któryś opowiedzieć i byśmy sobie porównali moje sny o Merlinie z twoimi snami o Merlinie XD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz tych dwóch, było jeszcze kilka innych, ale niestety rano pamiętałam tylko szczątkowe fragmenty. Ale przyśnił mi się kiedyś finał piątej serii, w którym to parze królewskiej urodziła się córka.

      Usuń