22 grudnia 2012

Kocham pana, panie Vlahos

Świat jakoś postanowił nie ulec zagładzie dnia wczorajszego, ale za dwa dni i tak będzie apokalipsa. Przynajmniej w merlinowym fandomie, bo w Wigilię światło dzienne ujrzy ostatni odcinek, który ma dać odpowiedzi na wszystkie pytania. I zadowolić większość fanów, ale owa większość i tak wieści koniec świata, albo przynajmniej najgorsze święta w historii. Ale zawsze przecież można tego końca uniknąć padając wcześniej na zawał lub apopleksję w wyniku czytania i oglądania kolejnych zajawek tego, co się w ostatnich odcinka ma wydarzyć.
Ja swoją prywatną apokalipsę z powodu zakończenia piątego sezonu zaliczyłam już w sierpniu (szczegóły tu), więc w chwili obecnej czuję się zwolniona z obowiązku darcia szat i lamentacji. Zamiast tego zaliczam radosny zaciesz i mam pierwsze objawy kolejnego ataku fangirlizmu. Tym razem obiektem uwielbienia został Alexander Vlahos, czyli Mordred z najnowszego sezonu Merlina. Jest uroczy i czarujący, idealnie nadaje się do roli czarnych charakterów, a poza tym ma fantastyczny głos. W zawiązku z tym w chwili obecnej zapoznaję się z jego dorobkiem zawodowym i jaram się zapowiedzą najnowszego serialu, który ma wystartować w styczniu.

Cztery wcielenia Alexandra Vlahosa.
Jak mnie któregoś dnia przez Merlina zamkną w zakładzie bez klamek, to znajdę osobę odpowiedzialną za obsadę tego serialu i pozwę za trwały uszczerbek na zdrowiu, bo to już trzeci aktor z tego serialu który wylądował na liście "koniecznie muszę obejrzeć wszystko w czym gra". Tych którzy są poziom niżej, czyli "ciekawe gdzie grał jeszcze" wolę nie liczyć.

Udostępnij:

4 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że pan ma to coś w sobie i wygląda niesamowicie seksownie. Co do samego serialu to nie oglądałam bo raczej nie w moim stylu, ale jak najbardziej rozumiem obsesję "koniecznie muszę obejrzeć wszystko w czym grał". Dopiero co skończyłam oglądanie 83 odcinków Queer as folk w jakieś 2 tygodnie i mam manię na Gale Harold'a, oglądam masę fanvidów tak więc potrafię zrozumieć twoje odczucia:)
    Za to tak czytając twojego bloga mam coraz większą chęć na obejrzenia Doktora Who, z nadzieją że nie dobije mnie bardzo brytyjski akcent tak bardzo kochany przez wiele osób a u mnie wywołujący gęsią skórkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam podobne tempo z oglądaniem czterech pierwszych sezonów Doktora. Tylko pierwszy szedł dość wolno, ale później to minimum trzy odcinki na dzień szły. A z brytyjskim akcentem jest jak z językiem chińskim - ile regionów, tyle wersji i sporą część z nich da się usłyszeć w Doktorze.

      Usuń
  2. A w czym on grał, że tak spytam? Na pewno wiele z tych filmów/seriali jest produkcji BBC, ale co konkretnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezbyt wiele tego: film Truth or Dare, pierwszy sezon The Indian Doctor i mający pojawić się na początku stycznia na BBC Privates. Grał jeszcze w kilku innych serialach, ale z tego co wyszperałam na ich temat jego role były raczej trzecio- i czwartoplanowe, więc nic godnego uwagi. Jest jeszcze moje ukochane słuchowisko produkcji Big Finish The Confessions of Dorian Gray.

      Usuń