28 października 2013

Zapasy na zimę

Po okresie nałogowego oglądania filmów (głównie Bollywood) i seriali (BBC rządzi) przyszedł czas na książki, więc w chwili obecnej, niczym alkoholik w pijackim ciągu pochłaniam kolejne. I robię zapasy na zimę, by w długie jesienno-zimowe wieczory, kiedy Pan i Władca obejmie pozycję dyktatora (czyt. przejmie pilota od telewizora) nie narzekać na brak zajęcia. A ponieważ październik obfitował w kuszące promocje, więc i październikowe łowy wyjątkowo obfite były.

Uwzględniając wszystkie zakupione, ale jeszcze nieprzeczytane książki,
tak mniej więcej wygląda mój stos. Na szczęście, w większości jest wirtualny.
Raz na jakiś czas pojawia się u mnie chęć przeczytania 50 twarzy Greya. Chęć, z którą walczę wszelkimi dostępnymi sposobami, bo wiem, że jest to ten rodzaj literatury w przypadku, którego po lekturze będę ziała ogniem i pastwiła się nad tym, jak bardzo mi się nie podobało. I tak w ramach obrony przed Christianem Greyem, zainspirowana Hienim pomysłem pisania fika, zaczęłam czytać Kalevalę. I mi się spodobała, nawet bardzo, więc korzystając z nadarzające się okazji uzupełniłam wirtualną półkę o kilka podobnych pozycji:

Przy którejś dyskusji na forum Bazy wyszło, że w temacie elfów i im podobnych jestem wybitnie upośledzona. Po prawdzie na własne życzenie, bo od lat zawzięcie ignoruję większość literatury osadzonej w realiach fantasy. I póki co, za bardzo się to nie zmieniło, ale lubię legendy, mity i różnego rodzaju podania, dlatego też półki zasiliły następujące tytuły:

Katoliczka. Wierząca, praktykująca, z okresowymi napadami kryzysu wiary i całą masą inny problemów natury duchowej, dlatego na półce pojawiły się:

Miłość do języków obcych jest u nas rodzinna. Blondynka, poza angielskim którego uczy w szkole, miała do czynienia jeszcze z pięcioma innymi (niemiecki, hiszpański, portugalski, francuski i łacina). Ja do tej pory zaliczyłam tylko skromne cztery (rosyjski, niemiecki, angielski, japoński), ale dzielnie ją gonię i powodowana chęcią przeczytania pewnej książki (bo okładka jest ładna; serio, ja nie żartuję), postanowiłam nauczyć się hiszpańskiego. I w taki sposób, do różnych samouczków jakie już zgromadziłam, dołączył podręcznik:
  • Español de pe a pa. Hiszpański od A do Z dla początkujących. Część 1

Pan i Władca kocha historię. Szczególnie historię Polski i historię II wojny światowej. I powoli mi się to jego zamiłowanie zaczyna udzielać, chociaż ja od zawsze lubiłam starożytność. I w związku z tym na półce zagościły:

A na koniec „coś do czytania”. Trochę klasyki, trochę fantastyki i kilka cykli, bo przecież tasiemce kocham najbardziej:
Udostępnij:

0 komentarze:

Prześlij komentarz