6 października 2013

Sceny z życia Tony'ego Starka

Inspiracją do dzisiejszych opowieści, były: dyskusja o relacjach Tony-Bruce-Steve toczona na forum PBF, w której moja skromna osoba brała dość czynny udział, oraz romanse Lynn Kurland czytane w trakcie przymusowego odpoczynku, gdzie poza czytaniem i szydełkowaniem żadnych innych rozrywek nie było. No i nie zapominajmy o dwóch z rzędu nie przespanych nocach, i korkach na drodze spowodowanych budową A1, w których ostatnio miałam okazję tkwić. I w takich oto warunkach urodziły się dwie niezwykłe historie, z których niestety, ale tylko fragmenty mogę dziś zaprezentować. Jak się można domyślać ich głównym bohaterem jest Tony Stark, ale nie jest jedynym. W ramach występów gościnnych pojawiaj się również: Steve Rogers, Bruce Banner, Clint Barton, Pepper Potts, oraz kilka innych postaci, których być nie powinno, ale jednak się zjawiły.

I. Kwiaty we włosach potargał wiatr...

Tony Stark wybrał się na wycieczkę rowerową, ale nie na zwykłym dwukołowym rowerze, tylko na monocyklu. I to na dodatek nie byle jakim. Ten, na którym aktualnie zwiedzał moją okolicę miał około 3 - 4 metrów wysokości. Wycieczka przebiegała spokojnie, aż do momentu spotkania z nadjeżdżającym z naprzeciwka kabrioletem kierowanym przez samego Rossa Gellera, który z grupą bliżej nieokreślonych znajomych również wybrał się na zwiedzanie okolicy. W normalnych warunkach takie spotkanie nie stanowiłoby problemu, ale akurat chwilowo warunki normalne nie były. Nie dość, że droga biegła z górki, zawierała dość ostry zakręt, to na dodatek przed zakrętem zaparkowała wielka ciężarówka przewożąca piasek, skutecznie zwężając szerokość dostępnej drogi. Tony podjął jedyną słuszną - postanowił ustąpić nadjeżdżającemu z naprzeciwka autu i zatrzymał się obok ciężarówki (równie słusznych wymiarów, co monocykl Tony'ego) wykorzystując ją, jako punkt podparcia, aby nie stracić równowagi na swoim niezwykłym pojeździe.

A w tym samym czasie Steve Rogers, znany również, jako Kapitan Ameryka, wraz z doktorem Bannerem przemieniającym się czasami w Hulka, hasali radośnie na łące obok zbierając wspólnie kwiatki, z których następnie pletli wianki mające przyozdobić ich skronie.

II. Kowal zawinił, szewca powiesili

Na miejscu zbrodni jak zwykle obok Nicka Stokesa zjawił się patolog, niejaki doktor Hannibal Lecter (ten o twarzy Madsa Mikkelsena), w towarzystwie swego nieodłącznego psa Alexa (zwanego czasami również Rexem). Doktor w tym, co robił był niezwykle skuteczny, ale ta jego skuteczność przysporzyła mu wielu wrogów, którzy uknuli podstępny plan schwytania doktora. W tym celu postanowili uprowadzić rodzinę Tony'ego Starka, składającą się z Pepper i czwórki dzieci - trzech synów w wieku mniej więcej lat ośmiu (trojaczki im się trafiły) i młodszej od nich dziewczynki. Cała gromadka przetrzymywana była w czymś pośrednim między kościołem, a protestancką kaplicą. Oczywiście porywacze łaskawie zgodzili się, aby Tony spotkał się z rodziną i pocieszył przerażoną gromadkę, że trwają negocjacje w sprawie ich uwolnienia.

W tym momencie do gry włączyła się druga część mojej osobowości twierdząc, że porwanie dzieci jest zbędne, a scena spotkania, mimo że niezwykle wzruszająca, ale sensu nie ma. W związku z tymi uwagami nastąpiły zmiany w scenariuszu.

Pepper została uprowadzona (dzieci były bezpieczne) i przetrzymywano ją w pokoju niezwykle podobnym do pokoju mojej babci. Tony dostał łaskawe pozwolenie na spotkanie z ukochaną i w związku z tym dyskretnie postanowił przekazać jej informację, że akcja mająca uwolnić ją z rąk porywaczy jest w trakcie przygotowań. W tym celu z mozołem zapisał wiadomość na czytniku ebooków, który najwygodniejszym narzędziem do pisania nie jest, ani jak się później okazało ze względu na jego rozmiary dyskretnie z kieszeni wyjąć się nie dał.
I tu znowu wkroczyła rozsądna część mojej osobowości marudząc, że zwykła kartka była by lepsza i bardziej dyskretna, z czym Tony ochoczo się zgodził i olewając misternie przygotowywaną akcję ratunkową sam przetrzepał porywaczy i uwolnił Pepper.

A w tym samym czasie w pomieszczeniu obok agent Clint Barton po udanej akcji ratunkowej, w trakcie której stadko bezbronnych kurcząt uchronił przed utopieniem w wiadrze z wodą, pomagał mi rozwiązać problem z kuchenką gazową, której nie dało się wyłączyć. Niezależnie od moich wysiłków płomień na palniku zgasnąć nie chciał. W celu ustalenia przyczyn zajrzeliśmy do wnętrza kuchenki (czyt. piekarnika) i okazało się, że w jej wnętrzu znajduje się coś w rodzaju jaskini, w której ulatnia się gaz. Płonący gaz, a pokrętłami można, co najwyżej regulować wielkość płomienia, ale o całkowitym wygaszeniu mowy nie ma. Pomysł by zalać całe ustrojstwo wodą upadł - nie dysponowaliśmy taką ilością wody pod ręką, a poza tym nikt nie dawał gwarancji, że akcja zakończy się sukcesem. Nasze niewesołe rozważania jak rozwiązać ten problem ponownie przerwało moje drugie ja (dość wyraźnie zdegustowane naszą nieporadnością), podpowiadając zza kadru, że wystarczy butlę z gazem zakręcić i powinno być po problemie, bo trzeba dodać, że owa nieszczęsna kuchenka była butlą gazową zasilana.


Ciąg dalszy (być może) nastąpi, bo mi jeszcze trzeci Iron Man pozostał. I oczywiście cała reszta zapowiedzianych filmów.
Udostępnij:

4 komentarze:

  1. "A w tym samym czasie Steve Rogers, znany również, jako Kapitan Ameryka, wraz z doktorem Bannerem przemieniającym się czasami w Hulka, hasali radośnie na łące obok zbierając wspólnie kwiatki, z których następnie pletli wianki mające przyozdobić ich skronie."

    No cóż, marzenie Natki na to, aby przeczytać fika, w którym Loki jest wrażliwym chłopcem i wije wianki, się nie spełniło, ale dostała nagrodę pocieszenia. Dodam jeszcze, że ten tekst był epicki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przywróciłaś mi częściową wiarę w moje zdrowie psychiczne, bo mnie te wianki już przerażać zaczynały.

      Usuń
    2. Myślałam, że te wianki były wywołane przez wianki Natki.

      Usuń
    3. No właśnie były, tylko że o tej natkowej wizji zupełnie zapomniałam i naprawdę się poważnie zastanawiałam skąd mi się wianki uroiły.

      Usuń