3 marca 2014

Obcy / The Oudsider, Melinda Metz

Tytuł polski: Obcy
Tytuł oryginalny: The Oudsider
Seria:  Roswell: W kręgu tajemnic / Roswell High
Autor: Melinda Metz
Wydawnictwo: DaCapo (Polska) / Pocket Books (USA)
Rok wydania: 2001 (Polska) / 1998 (USA)
Ilość stron: 158

Spokojne i uporządkowane życie Liz przestaje istnieć w dniu, w którym ginie w trakcie strzelaniny, jaka wywiązała się w kafeterii jej ojca. Właściwie to prawie gnie, ponieważ od śmierci ratuje ją Max Evans, z pozoru zwyczajny i niczym nie wyróżniający się chłopak. Zwyczajny, poza jednym drobnym szczegółem: potrafi leczyć dotykiem i świetnie sobie radzi nawet z tak beznadziejnymi przypadkami, jak śmiertelna rana postrzałowa. Jak to robi? Po prostu to potrafi, bo dla jego gatunku umiejętność leczenia jest czymś normalnym. Tak samo jak kilka innych, niezwykłych z punktu widzenia człowieka zdolności. Bo mimo wyglądania jak najzwyklejszy pod słońcem człowiek Max Evans nim nie jest. Tak samo jak jego siostra Isabel i najlepszy przyjaciel Michael.

Obcy otwiera dziesięciotomowy cykl Roswell High opowiadający o przygodach nastoletnich kosmitów, cudem ocalałych z katastrofy w Roswell w 1947 roku, oraz ich ludzkich przyjaciół. W pierwszy rozdziałach historia jest wierna temu, co znamy z serialu Roswell: W kręgu tajemnic. A właściwie, to serialowa wersja na samym początku jest wierna książkowemu pierwowzorowi, bowiem książki Melindy Metz był pierwsze i stały się inspiracją do stworzenia serialu. Ale, mimo że serial powstał na bazie książkowego cyklu, ciężko nazwać go nie tyle ekranizacją, co nawet adaptacją, ponieważ opowiada zupełnie inną historię, niż ta, która możemy poznać w książkach.

Okładka z pierwszego wydania.
Lista różnic między książkami a serialem jest długa. Mniej więcej jak odległość z Ziemi do Księżyca. Z książkowego pierwowzoru, w serialu ocalał wątek z uleczeniem Liz, historia „narodzin” trójki kosmitów, oraz imiona bohaterów. Cała reszta, łącznie z nazwiskami niektórych bohaterów (np. Liz Parker zastąpiła książkową Liz Ortecho) i ich charakterem (np. szeryf Valenti), w książce i w serialu wygląda zupełnie inaczej, co jako fankę obsesyjnie wręcz uwielbiającą serial na samym początku nieźle zaskoczyło. Ale szybko dałam się porwać alternatywnej wersji historii, jaką znałam z serialu i z przyjemnością zanurzyłam się w świecie stworzonym przez Melindę Metz.

Ponieważ w Polsce ukazało się tylko pięć pierwszych tomów, chcąc poznać zakończenie i tej wersji historii sięgnęłam również po oryginalne wydanie (w ramach ćwiczeń językowych) i okazało się, że różnice istnieją również między książkami. O ile jestem w stanie zrozumieć nieumieszczenie w książce nazw baterii znanych dzięki reklamom z pełnym energii królikiem, nawiązań do filmów z Grinchem, który jest w naszym kręgu kulturowym postacią mało znaną, lub serialu Statek miłości, z którym niekoniecznie grupa docelowa, do której adresowane są książki miała okazję się spotkać, o tyle usunięcie z treści książki tytułów seriali takich jak Z Archiwum X, Słoneczny patrol lub Star Trek, jest już dla mnie czymś niezrozumiałym. Wszystkie te tytuły w czasie wydania książki w Polsce nie był produkcjami nieznanymi, a wręcz każda z nich posiadała swoich wiernych fanów, lub przeciwników. Zmiany wprowadzone przez tłumacza (Z archiwum X -> tajemnicze wydarzenia; Słoneczny patrol -> hollywoodzkie seriale; Star Trek -> Gwiezdne Wojny) nie wpływają w jakiś drastyczny sposób na treść książki, niemniej jednak sceny, w których się pojawiają w oryginale mają nieco bardziej humorystyczny wydźwięk, aniżeli w polskiej wersji.

Wydanie drugie, z bohaterami
znanymi z serialu.
Komu mogę książkę polecić? Bez wątpienia zagorzałym fanom serialu, oraz wszelkim miłośnikom paranormalnych romansów dla młodzieży. Pierwszej grupie, ponieważ warto poznać historię, od której wszystko się zaczęło i samemu porównać, czy zmiany wprowadzone przez Jasona Katimsa były dobre, czy też nie. Drugiej, ponieważ mimo tego, że w książkach Metz bohaterami „nie z tej ziemi” są kosmici, zamiast niezwykle popularnych obecnie wampirów, wilkołaków, lub innych im podobnych, magicznych stworzeń, to sposób prowadzenia całej historii niezwykle przypomina to, co na przykład serwuje saga Zmierzch. Kolejne dramatyczne wydarzenia przeplatane są opisami emocjonalnych rozterek bohaterów, zachwytami nad tym jak przystojny i wspaniały jest Max (oraz jak zabójczo wyglądają jego niebieskie oczy), lub opisami niesamowitej urody Liz, wyglądającej "niczym hiszpańska księżniczka". Pozostałym zdecydowanie nie polecam, chyba że ktoś chce się na własnej skórze przekonać, czy naprawdę Obcy jest podobny do Zmierzchu.
Udostępnij:

5 komentarzy:

  1. Z tego co rozumiem tak samo jak ty nie jestem fanką Zmierzchu, do tej książki też się jakoś specjalnie nie rwę.
    Znalazłam na twoim blogu recenzję książki "Merlin: The Magic Begins", czy mogłabyś mi powiedzieć na jakiej stronie ją dostałaś? Może polecisz mi jakąś książkę z serii legend arturiańskich? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkę kupiłam na brytyjskim amazonie. Czasami na allegro można znaleźć inne tytuły związane z serialem, ale ich cena jest dość wysoka (np. 1, 2, 3, 4). A legendy arturiańskie w literaturze dopiero odkrywam i właśnie przymierzam się do przeczytania Mgieł Avalonu Marion Zimmer Bradley (znam i bardzo lubię adaptację filmową), oraz do tej pory miałam okazję czytać My Boyfriend Merlin, ale to taka trochę arturiańska wersja Zmierzchu, chociaż czytało się całkiem nieźle.

      Usuń
  2. Porównanie do "Zmierzchu" mnie mocno przeraziło. Serial lubię (a raczej lubiłam, bo ostatnio miałam z nim kontakt dość dawno i jakoś nadal nie mam weny by go odświeżyć), ale już serialowy Max mnie piekielnie denerwował. Jakbym jeszcze miała czytać o tym jaki jest przystojny i jakie ma oczy to brrr... :D
    I tak z całego Roswell najbardziej lubię Michaela. (Pamiętam, że najbardziej podobał mi się odcinek z Michaelem i tym starym żołnierzem)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest aż tak źle, jak w "Zmierzchu", ale pewne podobieństwa widać.

      Też najbardziej lubiłam Michaela i w sumie on mnie przy książkach trzyma, bo w książkowej wersji los był dla niego nieco bardziej łaskawy niż w serialu (a przynajmniej w tych które cztałam do tej pory).

      Usuń
    2. Niemniej Max był dla mnie niestrawny od początku ;)
      Ale mam dwie pierwsze części na ebooku to na pewno sobie zerknę.

      Bo Michael w przeciwieństwie do Maxia miał charakter i był ciekawą postacią. (A jeszcze to jak biedak ciągle miał pod górkę to nie dało się go nie lubić :)). Coś czuję, że też będę głównie dla niego czytać ;)

      Usuń