Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nadal żyję i miewam się nawet całkiem dobrze. Tylko pisać mi się przez ostatni rok nie chciało. I w sumie nadal za bardzo nie chce, ale gdzieś powoli zaczyna pojawiać się tęsknota za radosno-smętno-narzekającym paplaniem jakie zawsze było na tym blogu. A ponieważ marsjańskie odmęty skończyły w tym roku już trzy lata, więc przydałoby się jakieś podsumowanie. A skoro tego roku nie było, więc zamiast tradycyjnego podsumowania megalomański przegląd najlepszych (moim zdaniem) tekstów, jakie znalazły się na tym blogu. W liczbie sztuk dziewięciu. Po trzy za każdy rok.
Trzy… Dwa… Jeden… Start!
Trzy… Dwa… Jeden… Start!
- Folie à deuX – historia o tym jak wpadli my w łapy kosmitów (i pierońsko przystojnego agenta FBI) i jak z tych łap my uciekali (co łatwe to nie było i kilka lat potrwało).
- Siódmy stopień doskonałości – czyli, dlaczego lata osiemdziesiąte to najlepsza epoka pod słońcem, a przy okazji o tym jak my się zakochali w siódmym właścicielu niebieskiej budki.
- Gdzie jest Sherlock? – co robim, żeby oszczędzić sobie fandomowych cierpień i dlaczego zazwyczaj ponosim porażkę (przez co cierpim jeszcze bardziej).
- Nihil novi sub sole – krótka historia z naszego żywota prezentująca jak wygląda on zazwyczaj, kiedy wrażeń i atrakcji mamy pod dostatkiem (i w nadmiarze).
- Porcelanowe konwalie rosną na wschodzie… - przykład tego jakiej muzyki zazwyczaj słuchamy i prezentacja sposobu w jaki ją wybieramy.
- Pisać, pisać mi się chce… – czyli żalim się na zły świat, i zastanawiamy się co nam spaczyło w dzieciństwie rozumek, bo normalni, to tak do końca to nie jesteśmy (i gwoli ścisłości nigdy być nie chcieliśmy, ale to już inna bajka).
- Jeszcze dzień, najwyżej dwa... – znowu mamy zły dzień i na dodatek pod ręką nie ma żadnego fandomu na pocieszenie, czyli czarna dziura do kwadratu.
- Postanowienia na nowy rok. I wszystkie kolejne. – jak to śpiewał klasyk „A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój” tak i u nas czasami świeci słońce i miewamy przebłyski dobrego humoru i geniuszu, w związku z czym potrafim podjąć mądre decyzje.
- Ja, czytelnik... – historia o tym jak zostali my książkoświrem i co jesteśmy w stanie przeczytać.
Czytając to miałam wrażenie, że to blog Hiena;)
OdpowiedzUsuńVampi ma rację - zapachniało Hienem.
OdpowiedzUsuńale fajnie, że znów jesteś XD.
Może Preity została uprowadzona i to nie ona pisze?! Ja tam wolę wpisy Jaram się... I gratzy za trzy lata życia w marsjańskich odmętach ;)
OdpowiedzUsuńNikt mnie nie porwał i nawet nie próbował, bo wyjątkowo nieznośna i humorzasta jestem ostatnio. To normalna zmiana osobowości, jaka ma miejsce raz na parę lat ;)
OdpowiedzUsuńA naśladowane Hiena wyszło zupełnie nieświadomie. Widać Hieni sposób wyrażania się jest bardzo zaraźliwy :)